Zimowe igrzyska w Pekinie będą drugą tak wielką imprezą organizowaną w dobie pandemii koronawirusa. Niespełna rok temu kibice dostali przedsmak tego, jak wyglądają igrzyska bez kibiców i z wieloma restrykcjami. Bardzo podobny scenariusz czeka nas w najbliższych tygodniach. W Chinach zawodnicy również będą musieli uważać na liczne przepisy.
Wielki pech Kamila Stocha! Występ w Zakopanem może być zagrożony?
Niemcy grzmią przed igrzyskami. Sugerują możliwość oszukiwania
Rzecz jasna pozytywny test na koronawirusa będzie oznaczał brak możliwości startu dla sportowca, który taki wynik otrzyma. A z tym w Chinach może być ogromne zamieszanie, o czym przekonuje dyrektor do spraw narciarstwa alpejskiego w Niemieckim Związku Narciarskim, Wolfgang Maier. Niemiec w telewizji ARD ostro zaatakował organizatorów i MKOl.
Horngacher nie wytrzymał. Czara goryczy się przelała. Wypalił prosto z mostu po głośnej decyzji
- Według mnie sytuacja jest mocno problematyczna. W obecnej sytuacji uważam, że nieodpowiedzialnym jest wysyłanie zawodników i trenerów do Chin, gdzie może mieć miejsce arbitralność. Jesteśmy zdani na ich łaskę, nie wiemy co i jak testują i jaki będzie prawdziwy wynik testu - powiedział Maier.
Chińczycy będą manipulować? Pojawiły się poważne oskarżenia
Niemiecki oficjel obawia się przede wszystkim manipulacji ze strony Chińczyków. Jego wątpliwości budzą granice, kiedy zawodnik uznawany jest za zaraźliwego, a kiedy nie. - Drzwi do manipulacji są szeroko otwarte. Za sprawą testów PCR możemy wykluczyć z zawodów dowolnego rywala. Nie ma żadnej ochrony zawodników i jesteśmy mniej lub bardziej uzależnieni od arbitralnych decyzji - uważa.
Od Maiera oberwało się również MKOl. - Nie wierzę, że FIS i MKOl cokolwiek z tym zrobią. Wystarczy przeczytać wypowiedzi Thomasa Bacha (szef MKOl - przyp. red.), jak chwali restrykcyjną politykę w tym zakresie. Nie mam żadnego zaufania do MKOl, ta organizacja w wielu dziedzinach nie ma nic wspólnego ze sportem - uważa Niemiec.