Nie ma wątpliwości, że gdyby był to konkurs Pucharu Świata, zostałby on odwołany. Wiatr, który osiąga w porywach prędkość około 7 m/s jest niebezpieczny dla skoczków. Organizatorzy zdecydowali jednak, że rywalizacja obędzie się i to w dodatku w dwóch seriach. Konkurs trwał niemal trzy godziny. - Takie konkursy są raz na cztery lata, powinna być większa kontrola organizatorów. To niedopuszczalne, nie może być tak, że zawodnik trzy razy schodzi z belki przy takich temperaturach - powiedział Adam Małysz na antenie TVP.
Zawodnicy również nie ukrywali złości, a najdobitniej wypowiedział się Maciej Kot. - Co tu dużo mówić! To parodia skoków - stwierdził stanowczo polski skoczek. Najbardziej poszkodowany był Dawid Kubacki, który nie zakwalifikował się do drugiej serii. - Pech? Delikatnie powiedziane. Skrzywdzony, jak mam się czuć inaczej? Trenerzy powiedzieli, że z tak krótkim rozbiegiem i takim wiatrem nie było szans - skomentował konkurs "Mustafa".
Nieco bardziej dyplomatyczni w swoich wypowiedziach byli Stefan Hula i Kamil Stoch. - Myślałem, że drugi skok da mi medal. Ale zdecydowały punkty odjęte za wiatr. No trudno... dla mnie to i tak duży sukces. Myślałem, że może być pięknie. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli - powiedział cytowany przez portal eurosport.interia.pl Hula.
Odnośnie warunków panujących na skoczni nie wypowiedział się również Stoch. - Nie rozmawialiśmy o warunkach między sobą. Przecież nie pójdziemy do sędziów, żeby powiedzieć "odwołajcie drugą serię, bo prowadzimy". Musieliśmy zrobić, co należy, myślę, że ze Stefanem skoczyliśmy dobrze - skomentował Stoch.
Zobacz również: Pjongczang 2018: Tak kibicowano Polakom w rodzinnej miejscowości Kamila Stocha! [GALERIA]