Już od samego początku rywalizacji wiadomym było, że konkurs nie będzie przebiegał w sprawiedliwych warunkach. Na skoczni wiał silny wiatr, który osiągał prędkość nawet 6 m/s. Zawodnicy raz mieli odejmowanych prawie dwadzieścia punktów, a kolejny raz zaledwie kilka. Przy obniżanej belce i mniejszej prędkości najazdowej robiło to ogromną różnicę.
Doskonale było to widać po skoku Dawida Kubackiego. "Mustawa" zarówno na treningach jak i kwalifikacjach, czy serii próbnej zajmował czołowe lokaty. W konkursie nie zakwalifikował się nawet do drugiej serii, bowiem skoczył zaledwie 88 metrów. Zadowolony ze swojego występu nie może być również Maciej Kot, który ostatecznie zajął 19. miejsce.
Z trudnymi warunkami poradzili sobie jednak i Stefan Hula i Kamil Stoch. Próba szczególnie tego drugiego była fantastyczna. 32-latek skoczył 111 metrów i po pierwszej serii prowadził ze znaczną przewagą nad drugim Stochem, który wylądował 4,5 metra bliżej od swojego rodaka. Dawało to nadzieje na podwójną zdobycz.
To co wydarzyło się w drugiej serii trzeba nazwać ogromnym pechem. Świetnymi skokami popisali się i Andreas Wellinger i Robert Johansson. Obaj skoczyli 113,5 metra, co było wyrównaniem rekordu skoczni. Dla Niemca okazał się to skok po złoto. Zarówno Hula, jak i Stoch nie zdołali powtórzyć swoich prób z pierwszej serii. Stefan Hula stanął przed życiową szansą na zdobycie medalu, ale zmarnował ją, osiągając 105,5 metra i wylądował ostatecznie na 5. miejscu.
Jedno oczko wyżej uplasował się Kamil Stoch, któremu zabrakło 0,4 punktu do trzeciego Roberta Johanssona. Srebrny medal zdobył natomiast Johann Andre Forfang. Pozostaje nam czekać na konkursy na dużej skoczni i liczyć, że tym razem szczęście uśmiechnie się do Polaków.
Pełne wyniki olimpijskiego konkursu: https://t.co/gooP68KjyS #PyeongChang2018 #skijumping #skijumpingfamily pic.twitter.com/uKHvM6HGaa
— Skijumping.pl (@Skijumpingpl) 10 lutego 2018
Zobacz również: Pjongczang 2018: Dramat Polki. Operacja zamiast występu na igrzyskach