Pjongczang 2018: Zbigniew Bródka: Mam już medal. Nie boję się klątwy [ZDJĘCIE]

2018-02-02 4:00

Cztery lata temu na igrzyskach w Soczi zdobył indywidualne złoto i drużynowy brąz. Tym razem, tydzień przed olimpijskimi zmaganiami w Pjongczangu, nie należy do faworytów, bo przez ostatnie sezony nie błyszczał, miał też ostatnio problemy zdrowotne. - Stać mnie na wszystko - zapowiada jednak odważnie Zbigniew Bródka (34 l.), mistrz olimpijski na 1500 m w łyżwiarstwie szybkim i sportowiec, który poniesie biało-czerwoną flagę podczas ceremonii otwarcia.

"Super Express": - Długo się pan zastanawiał nad przyjęciem roli chorążego reprezentacji Polski?
Zbigniew Bródka:
- Miałem na to 10 minut. Przypuszczałem, że będę w gronie osób, które mogą dostać taką propozycję. Byłem od początku zdecydowany.

- I nie bał się pan olimpijskiej "klątwy chorążego", który nigdy nie zdobywa medali na igrzyskach?
- Nie grozi mi to, medale olimpijskie już mam. To przede wszystkim zaszczyt. Może będzie trochę stresu, ale mam już doświadczenie, niosłem flagę na zamknięciu igrzysk w Soczi.

- Zna pan tor w Korei, czym się różni od tego w Soczi?
- Jest szybszy, ma bardziej stabilny lód, w Rosji się zmieniał w czasie igrzysk kilkanaście razy. Spodziewamy się nawet rekordów świata.

- Nie zakwalifikowaliście się do drużynówki na igrzyskach, ale podobno jest jeszcze szansa, że zobaczymy męski zespół w Pjongczangu.
- Jesteśmy pierwszymi na liście rezerwowej, gdyby którejś z reprezentacji nie udało się wystawić drużyny. To możliwe w przypadku Nowej Zelandii, która ma tylko trzech łyżwiarzy. Nie życzę nikomu źle, ale jedyną nadzieją dla nas jest ewentualna niedyspozycja któregoś z nich. Na razie muszę się skupić na tym, co pewne, czyli swoim starcie 13 lutego na 1500 m.

- Trudno bronić tytułu?
- Mam duże doświadczenie, nadal jestem groźny. Oby zdrowie dopisało i wszystko się poskładało. Dam z siebie 110 proc. Jadę jako mistrz olimpijski, nie nakładam na siebie takiej presji, że muszę powtórzyć sukces, ale stać mnie na wszystko. Jeśli jest presja, to nie paraliżująca. Na szczęście na miejscu będzie mi kibicować żona, wsparcie bardzo się przyda.

- Rok temu był pan w Pjongczangu na teście przedolimpijskim i jak zwykle podczas wyjazdów odwiedził lokalną straż pożarną. Koledzy po fachu wiedzieli, z kim mają do czynienia?
- Powiedziałem tylko, że też jestem strażakiem i proszę o zrobienie wspólnego zdjęcia. Kapitan z Korei był zaskoczony, gdy dowiedział się, że uprawiam sport. Na pewno też na miejscu w Polsce będą mi kibicować koledzy ze straży. Sprawdzałem już, że w czasie mojego startu będzie trzecia zmiana służbowa. Oby nie było w tym momencie żadnych pożarów...

Zobacz również: Daniel-Andre Tande atakuje rywali: To wygląda idiotycznie!

Najnowsze