Narciarstwo alpejskie w Polsce przez wiele lat przeżywało ogromny kryzys. W zasadzie nadal ciężko mówić o poprawie sytuacji, ale promykiem nadziei jest postawa Maryny Gąsienicy-Daniel. Reprezentantka biało-czerwonych w stawce obecna jest już od wielu lat, ale dopiero aktualny sezon jest w jej wykonaniu niesamowity. Zaczęła bowiem zajmować miejsca w czołówce i regularnie zdobywała punkty Pucharu Świata. Zwłaszcza w jej koronnej konkurencji, którą jest slalom gigant. Polka biła kolejne życiowe osiągnięcia i niewiele brakowało, aby ostatni weekend był dla niej wspaniały. Podczas zawodów na Słowacji po pierwszym przejeździe Gąsienica-Daniel była na trzecim miejscu. W drugim przejeździe musiała atakować, ale jechała solidnie i do prowadzącej Alice Robertson prowadziła stosunkowo niedużo.
Justyna Kowalczyk przypomniała o NAJCIĘŻSZYCH godzinach jej życia. To była prawdziwa KATORGA
Niestety fatalne sceny rozegrały się na ostatnich bramkach. Gąsienica-Daniel na jednym ze skrętów nie utrzymała równowagi i wywróciła się. Co gorsza po drodze "skosiła" kolejna bramkę, a tyczka uderzyła ją w klatkę piersiową. Polka trasę opuszczała z grymasem bólu na twarzy. - Nie wiem, co się stało. Mam ból w żebrach, ale mam nadzieję, że jest OK. Albo wsadziłam rękę między tyczkę, albo po prostu coś innego się wydarzyło. Nie jestem w stanie mówić na gorąco. Najgorsze, że uderzyłam w tyczkę brzuchem i żebrami. Przytkało mnie po prostu - powiedziała cytowana przez TVP Sport.
Tylko spójrzcie na to ZDJĘCIE Adama Małysza. Na usta ciśnie się jedno słowo, chwila i ruszyła LAWINA
Wiele wskazuje na to, że upadek i zahaczenie tyczki będzie miało przykre konsekwencje. Złe informacje w mediach społecznościowych przekazała sama zawodniczka. - Skończyło się na dużej dawce emocji, dobrego gigantowego ścigania, niezapomnianych wspomnień, pięknych widoków w ukochanych Tatrach, złamaniu/pęknięciu żeber i oczywiście rozpalonego apetytu - czytamy we wpisie na Facebooku. Niewykluczone, że start w Jasnej był ostatnim występem Polki w tym sezonie.