Mika Kojonkoski to jeden z najlepszych trenerów w historii skoków narciarskich. Kilka lat temu podjął się on trudnego wyzwania, jakim miało być stworzenie od podstaw chińskiej kadry skoczków oraz skoczkiń narciarskich. Wszystko to z powodu igrzyska olimpijskich w Pekinie, które odbyły się w 2022 roku. Nieoczekiwanie Fin został zwolniony ze swojej funkcji jesienią 2021 roku, a chińscy skoczkowie skompromitowali się kilka miesięcy później w starciu ze światową czołówką. Kojonkoski w rozmowie z mediami podkreślił, że negocjacje rozwiązania jego kontraktu trwały długo, a ostatecznie zawarte porozumienie obliguje obie strony do milczenia na temat tego, co działo się w trakcie jego pracy. Jeden ze współpracowników Kojonkoskiego, Joakim Aune, mimo strachu, postanowił rzucić więcej światła no to, co działo się w trakcie jego pracy w Chinach.
Współpracownik Kojonkoskiego jest przerażony po powrocie z Państwa Środka
Joakim Aune nigdy nie odniósł wielkich sukcesów w skokach narciarskich. Norweg dwa razy zajmował miejsce w pierwszej „30” Pucharu Świata i to wszystko. Dwa lata temu zakończył karierę. Aune nie pracował z Kojonkoskim od początku, bowiem ten przejął koordynację nad chińską kadrą w 2018 roku. Aune spędził tam zaledwie trzy miesiące, ale jak sam mówi, czuje się, jakby pracował tam latami.
Po tym pytaniu o Horngachera Małysz był szczery do bólu. Dobitna wypowiedź, tego nigdy nie zapomni
– Byłem tam przez około trzy miesiące, a czułem się, jakbym spędził tam trzy czy nawet pięć lat. To pewnie dlatego, że pracowałem tak ciężko i w tak szerokim zakresie czasowym. Stałem przez dziesięć godzin z grypą na skoczni przy minus 25 stopniach, a potem po przyjściu do hotelu przez całą noc trzeba było szyć kombinezony. Pracowaliśmy dziennie od 12 do 15 godzin. To było wykańczające – wyznał norweg w rozmowie z telewizją TV2.
Zdecydował on ujawnić nieco więcej szczegółów swojej pracy niż Kojonkoski, choć boi się mówić o wszystkim. – Mam historie, które zawsze pozostaną tylko w Pekinie. Nie bez powodu ludzie odmawiają wywiadów. Teoretycznie mógłbym powiedzieć o wszystkim, co mnie tam spotkało, ale słyszałem przerażające historie, o tym, co stało się z tymi, którzy dużo mówili. Różni decydenci są tam bardzo szanowani, a jak ktoś im się sprzeciwi, to mogą dziać się z nim złe rzeczy – mówi Aune.
Ogromna presja i permanentna inwigilacja
– Jako sportowiec nigdy nie poradziłbym sobie z systemem, który oni mają. Presja na sportowców była ogromna i oni to doskonale czuli. Nie było jednak nikogo, kto mógłby dobrze poradzić sobie na igrzyskach. Naprawdę ciężko tam było być te kilka miesięcy. Byli zawodnicy, którzy przed rozpoczęciem treningu prawie spali na ziemi, bo byli bardzo zmęczeni – ujawnił współpracownik Kojonkoskiego.
Kamil Stoch przyznał to wprost. Wiadomo, czego potrzebuje nasz mistrz
Były norweski skoczek zdradził także, że był inwigilowany przez Chińczyków. – Kiedyś wysłano mi wideo z kamery, która uchwyciła, że poszedłem na recepcję w hotelu, a nie było to dozwolone. Poczułem się niespokojnie. Mój telefon był monitorowany i wiem, że ludzie obserwowali wszystko, co robiliśmy, ale trudno mi powiedzieć dokładnie i w jakim stopniu. Inni zagraniczni trenerzy mówili mi, że ich telefony były na podsłuchu, a oni cały czas czują się obserwowani – zdradził Joakim Aune.