- To było jak marzenie! - rozpływał się z radości po konkursie Schlierenzauer. - Jako chłopiec podziwiałem Małysza, a teraz wyrównałem osiągnięcie mojego idola i to w miejscu, gdzie on zwyciężył po raz 39.
Po pierwszej serii Stoch zajmował 17. lokatę, ale dobry skok w drugiej próbie pozwolił mu awansować. - Zepsułem pierwszy skok: spóźniłem odbicie i później nie mogłem już nic z tego wyciągnąć. Żal mi kibiców, bo to dla nich przecież skaczemy - nie krył skoczek z Zębu. - Poprzedni dzień dał mi się mocno we znaki. Nie mogłem w nocy zasnąć, bardzo długo się męczyłem.
Wiele radości sprawił kibicom niespodziewanie Olek Zniszczoł, który zadziwił dalekimi skokami (w sobotę 123,5 i 127 m i 14. lokata). 18-latek przyjmował to wszystko z niebywałym spokojem. - Bo ja z natury jestem bardzo spokojny - wyjawił młody wiślanin. - Upojenia sukcesem nie będzie, bo chciałbym skakać jeszcze lepiej i wiem, że stać mnie na więcej. A skoki udały mi się na 90 procent.