Chęci były dobre. Na słynnej Okurayamie miały odbyć się aż trzy konkursy indywidualne. To miał być wystarczający „wabik”, by Japonii nie omijała cała światowa czołówka. Weekend z PŚ w Sapporo był zaplanowany w dniach 21-23 stycznia, czyli tydzień po konkursach w Zakopanem.
Marzenia o tym, by to Szczyrk zastąpił Sapporo upadły bardzo szybko. Oficjalne zgłoszenie wysłała za to Wisła. Organizatorzy zawodów na skoczni im. Adama Małysza do piątku będą czekać na informacje z FIS. Kalendarz Polskiego Związku Narciarskiego jest bardzo napięty, bowiem tydzień przed PŚ w Zakopanem są przecież mistrzostwa Polski w biegach narciarskich i narciarstwie alpejskim. PZN ma co robić i choć chciałby mieć skoczków u siebie, to dodatkowych ruchów w tej sprawie nie zapowiada.
– Czekamy na decyzję FIS. Jeśli byłby to konkurs mężczyzn, to możemy to zrobić w Polsce. Dodatkowy (trzeci) konkurs to też jest utrudnienie w trakcie sezonu, więc musimy mieć do końca tygodnia oficjalne informacje. My nie będziemy podejmować jakiś dodatkowych kroków, by o to walczyć – powiedział nam Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN.
A pomóc trzeba również paniom, które "stracą" Sapporo (już 8 i 9 września), ale również Zao (14 i 15 stycznia). Ich przerwa trwałaby dużo dłużej niż jeden weekend.
Wielkie poruszenie u fanów Kamila Stocha. Długo na to czekali, nie mogą się nacieszyć
Pomocną dłoń mają wyciągnąć Niemcy, którzy zgłosili do FIS mocną kandydaturę. Za odwołane zawody w Sapporo - w Titisee-Neustadt miałyby odbyć się konkursy kobiet i mężczyzn. Bez ich rozdzielania. Sandro Pertile i jego ludzie mogą na taki pomysł popatrzeć najprzychylniejszym okiem, mając w pamięci wielką wyrwę w końcówce poprzedniego sezonu Pucharu Świata, gdy cyklu Raw Air nie udało się niczym zastąpić i skoczkowie prawie miesiąc po MŚ czekali na finał sezonu w Planicy.