"Super Express": - Od 2002 r. nikomu nie udawało się pana doścignąć. Sądził pan, że to w ogóle możliwe?
Sven Hannawald: - Właściwie co roku przed turniejem zastanawiałem się, czy komuś się wreszcie powiedzie. Zwykle potem okazywało się, że po drugim czy trzecim konkursie jest po wszystkim i nadal zostaję sam. Choć pamiętam też 2005 r. i Janne Ahonena, który jak Kamil był w niesamowitej formie, miał po Innsbrucku trzy wygrane w ręku i szedł pewnie po czwartą. I przegrał z Austriakiem Höllwarthem.
- Intuicja mówiła panu, że Kamilowi się uda?
- Jest w tej chwili naprawdę mocny. Podchodzi do rywalizacji z dużym spokojem, aż bije od niego równowaga, zresztą cały polski team zachowuje się podobnie. Chciałem pozostać tym jedynym, ale powiedziałem sobie, że będę pierwszym, który pobiegnie z gratulacjami. Od razu wiedziałem, co mu powiem: Witam w ekskluzywnym klubie. A właściwie superekskluzywnym na skalę światową! Do tej pory liczył jednego członka, teraz jest dwóch.
- To pokazuje, jak ekstremalnie trudnym zadaniem jest wygranie czterech konkursów TCS.
- Bez dwóch zdań to największe wyzwanie dla skoczka narciarskiego, jakie tylko można sobie wyobrazić. Jeśli masz szczęśliwy dzień, możesz nawet zdobyć olimpijskie złoto, ale nie da się wywalczyć czterech triumfów na czterech skoczniach, bazując jedynie na szczęściu.
- Co dzieje się w głowie skoczka, który wygrał trzy konkursy TCS i ma szansę na niesamowity wyczyn?
- Gdy wygrało się dwa razy, to przed trzecim konkursem w Innsbrucku można sobie mówić: Spokojnie, jeszcze dwa podejścia, wiele może się zdarzyć. I nie ma specjalnego ciśnienia. Jeżeli jednak ma się w ręku trzecie zwycięstwo, dopiero zaczyna się jazda... Nie masz już żadnych wymówek, po prostu musisz wygrać czwarty raz. Po głowie chodzą różne dziwne myśli, zaczynasz tym żyć.
- Co wyróżnia Stocha na tle innych skoczków?
- To oaza spokoju, facet niesamowicie silny pod względem psychologicznym. W skokach daje to kapitalną przewagę. Samymi nogami się nie wygra, liczy się głowa. Czasem możesz trafić na kogoś, kto jest lepszy sportowo, ale jesteś w stanie pokonać go mentalnie. To dlatego Kamil jest teraz na topie.
- Statystyka w XXI w. jest bezlitosna: skoczek, który wygrał Turniej Czterech Skoczni, nie zdobywał w tym samym roku indywidualnego złota olimpijskiego...
- Do igrzysk jeszcze daleka droga, sporo czasu na to, by Stoch utrzymał formę, ale i by rywale pokazali, że nie śpią, choćby pechowiec Freitag. Teraz Kamil jest najmocniejszy, ale musi też utrzymać dyspozycję przez najbliższy miesiąc. Ma wokół siebie świetny team z trenerem Horngacherem i jest wystarczająco silny, żeby ułożyć skuteczny plan na olimpijski sukces.
Zobacz również: Piękna Ewa Bilan-Stoch zachwyciła na Gali Mistrzów Sportu [GALERIA]