"SE": - Forma naszych skoczków jak dotąd nie jest zgodna z nadziejami kibiców.
Adam Małysz: - Nie miało być eksplozji na początku, tylko stopniowe dochodzenie do wysokiej formy. Wszystkie najważniejsze imprezy dopiero są przed nami. Rywale skaczą lepiej, niż można się było spodziewać. Nikt przed sezonem nie stawiałby przecież na Richarda Freitaga, lidera Pucharu. Tylko czy on to utrzyma? Nasi się dopiero rozpędzają. Ja nie jestem rozczarowany.
- Ale dominacja Kubackiego i Kota w sezonie letnim budziły dużo większe nadzieje.
- Jakoś tak jest, że niektórzy są zdecydowanie lepsi latem niż zimą. Trudno powiedzieć dlaczego. Latem jest inna temperatura powietrza, inne tory najazdowe, bardziej miękkie kombinezony. I nie wszyscy się przykładają do tych startów. Gdyby Dawid skakał teraz tak jak latem, byłby w czołowej piątce. Popełnia jednak więcej błędów. Wiem jednak, że polska kadra wykonała dobrą robotę. Forma rośnie i szczyt przyjdzie. Tak samo przewiduje trener Horngacher, tylko nie może sobie dać uciąć za to ręki.
- Zdziwiło pana zwycięstwo Stefana Huli w mistrzostwach Polski?
- Nie. Typowałem wprawdzie wygraną Kamila Stocha, ale Stefan wykonuje skoki na wysokim i równym poziomie. Z sezonu na sezon jest lepszy, chociaż ma już 31 lat. Przejęzyczył się przed kamerą, że to jego pierwszy tytuł mistrza świata. Szczerze mu tego życzę w czempionacie 2019 (śmiech).
- Można sobie wyobrazić ponownie dwóch Polaków na podium TCS?
- Rok temu nikt nie przypuszczał, że tak wypadniemy, więc można. Na pewno naszych skoczków na to stać. Faworyci to czołowa piątka, może dziesiątka w Pucharze Świata. Mocno szykują się Niemcy, bo dawno nie wygrali turnieju (ostatnio Sven Hannawald w roku 2002 - red.).
- Postawiłby pan kasę na zwycięstwo Polaka w tym turnieju?
- Pieniędzy nie, bo nie jestem hazardzistą. Ale gdyby to był zakład symboliczny, postawiłbym na Kamila.
Sprawdź także: QUIZ: Co wiesz o Turnieju Czterech Skoczni?