Murray był faworytem starcia z Raoniciem, ale Kanadyjczyk już w tym turnieju pokazał, że potrafi grać z trudnymi rywalami. Wyeliminował m.in. Gaela Monfilsa i Stana Wawrinkę, a jego celem było też pokonanie Szkota i awans do finału. I bardzo długo stawiał rywalowi twardy opór, ale musiał uznać jego wyższość w decydującym, piątym secie.
BOSKA Danielle Knudson pocieszy Milosa Raonicia. ZOBACZ ukochaną półfinalisty Australian Open [ZDJĘCIA]
Ale wcześniej grał naprawdę znakomicie. Dwukrotnie prowadził w meczu, a Murray musiał gonić wynik. Szkotowi udało się doprowadzić do piątej partii, w której nieco pomogły mu... kłopoty zdrowotne Raonicia. Gdy wyszedł na prowadzenie 4:0 było już prawie pewne, że to on zmierzy się w niedzielę z Djokoviciem. Co prawda Kanadyjczyk wygrał jeszcze dwa gemy, ale nie zdołał dogonić rywala i przegrał.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2 (4:6, 7:5, 6:7, 6:4, 6:2) i trwało ponad 4 godziny. Dla Murraya będzie to piąty w karierze finał Australian Open, ale póki co żadnego nie udało mu się wygrać. Raonić mimo porażki też ma się z czego cieszyć. Był to bowiem jego najlepszy występ w wielkoszlemowym turnieju w Melbourne.
- To był bardzo trudny pojedynek. Milos wysoko zawiesił poprzeczkę, a w tie-breaku trzeciego seta chyba wspiął się na wyżyny. Uderzał niewiarygodnie. Na szczęście później lepiej zacząłem czytać jego serwis i udało mi się odwrócić losy spotkania. Niewątpliwie jego kontuzja też ułatwiła mi zadanie - powiedział Murray.
W drugim półfinale rozgrywanym w czwartek Djoković rozprawił się z Rogerem Federerem 3:1 (6:1, 6:2, 3:6, 6:3). Finał zostanie rozegrany w niedzielę o godz. 9:30 czasu polskiego.