"Super Express": Iga Świątek przegrała wyraźnie z Aryną Sabalenką (3:6, 3:6) w półfinale turnieju w Cincinnati na bardzo szybkim korcie. Czy po tej porażce nie należy już jej traktować jako głównej faworytki do wygrania US Open?
Barbara Schett: Nie, to nie tak, bo trzeba też spojrzeć na cały rok. Nie można patrzeć tylko na jeden czy dwa ostatnie turnieje. Iga jest wciąż najbardziej regularną zawodniczką w tourze. Jest absolutnym numerem jeden. Wyprzedza przecież Sabalenkę o ponad dwa i pół tysiąca punktów, a to mówi wszystko. Wygrała w tym roku już pięć tytułów. Faktycznie, Iga przegrała na tym bardzo szybkim korcie z Aryną. A wiemy wszyscy, że Aryna jest jedną z niewielu tenisistek, które mogą ją pokonać, które potrafią na nią wywierać dużą presję. Nie zapominajmy też jednak o tym, że korty w Cincinnati są o wiele szybsze niż te, które prawdopodobnie będą na US Open. Dlatego myślę, że Iga wciąż jest faworytką. Aryna oczywiście też jest w grze o tytuł. Jest też Coco Gauff, ale jej pewnie nie umieściłabym teraz w gronie faworytek, ponieważ nie grała ostatnio dobrze. Za to nigdy nie można skreślać Jeleny Rybakiny. Ale dla mnie faworytką jest wciąż Iga, która przecież już raz tutaj wygrała. A do tej porażki Igi z Aryną w półfinale w Cincinnati naprawdę nie przywiązywałabym dużej wagi.
- Krążyły plotki, że warunki na US Open w tym roku będą tak szybkie jak w Cincinnati, ale są już informacje od graczy po treningach i meczach kwalifikacyjnych, że korty są wyraźnie wolniejsze niż te w Cincy. Czy zgodzisz się, że to bardzo dobra wiadomość dla Igi?
- Tak. Wszyscy wiemy, że im korty są szybsze, tym Iga ma więcej problemów, choćby z forhendem. Czasami trochę bardziej się też wtedy stresuje. Myślę, że to też kwestia mentalna. Z jej forhendową techniką miewa problemy z wyczuciem rytmu i zdecydowanie zawsze wolałaby, żeby korty były trochę wolniejsze. Obecnie korty w większości, w porównaniu z czasami, kiedy ja grałam, są dużo wolniejsza i myślę, że dla Igi to dobrze. Myślę, że to również wyrównuje poziom tenisa i prawdopodobnie musi tak być. Kiedy grasz w tak wielu turniejach i musisz dostosować się nie tylko do różnych zmian czasu, ale także do różnych nawierzchni, jest to trudne dla graczy.
- Ten sezon, w którym mieliśmy też igrzyska, jest bardzo intensywny, a Iga znowu trochę narzekała, że jest za dużo turniejów, przez co tenisiści tracą radość z gry, a ryzyko wypalenia jest wysokie. Po tych słowach została skrytykowana, że ciągle narzeka. Jewgienij Kafielnikow powiedział nawet, że za karę powinna zarabiać mniej pieniędzy. Czy zgadzasz się z tym, co powiedziała Iga? I czy powinna o tym głośno mówić?
- Cóż, na pewno ona tak właśnie się czuje, ale myślę, że jeśli spojrzysz na szerszy obraz, to możemy być bardzo zadowoleni z tego w jakiej kondycji jest ten sport w tym momencie. Co tydzień jest wiele możliwości pracy dla wielu zawodniczek i właśnie tego chciałyśmy. Tego nie miałyśmy w czasach, kiedy ja grałam. Nie miałyśmy tak wysokich nagród pieniężnych, jakie są teraz. Nie miałyśmy też równych z mężczyznami nagród pieniężnych i myślę, że jeśli spojrzysz na to, gdzie jest teraz tenis kobiecy, możemy być z tego bardzo dumne. A poza tym każdy może sam zdecydować, w ilu turniejach zagra. Nie trzeba grać we wszystkich.
- No tak, ale jest teraz dużo obowiązkowych turniejów...
- Tak, ale nadal są różne wyjścia. Mam na myśli to, że są obowiązkowe turnieje, ale ile ich jest? Jest 10 obowiązkowych turniejów WTA 1000, a potem są cztery turnieje wielkoszlemowe, prawda? Dlatego potencjalnie możesz zagrać tylko w 14 turniejach (po nowych zmianach zawodniczki muszą też grać w kilku WTA 500, red.). Ale za moich czasów grałam w około 24-25 turniejach. To praca na pełen etat, tak już jest, gdy jesteś tenisistą. I myślę, że to świetna rzecz. Jeśli spojrzysz na przykład teraz na startujących w igrzyskach olimpijskich pływaków, czy lekkoatletów, widzisz wszystkich tych innych sportowców, którzy mają tylko od czasu do czasu okazję konkurować, mają cztery lub pięć wyścigów w roku i nie mogą zarobić żadnych pieniędzy. Dlatego trzeba być nieco ostrożnym, gdy się formułuje takie wnioski. I pewnie dlatego Iga była trochę krytykowana. Widziałam te słowa Jewgienija Kafielnikowa i dokładnie wiem, co ma na myśli. Ona zagrała w 14 turniejach w tym roku. Gra całkiem sporo, to dużo. Ale jak spojrzymy na Lorenzo Musettiego, to grał już w 23 turniejach. Za to Novak Djoković grał w tylko dziewięciu. Myślę więc, że Iga jest na takim etapie kariery, że musi po prostu mądrze wybrać, w których turniejach powinna zagrać, a które powinna odpuścić. Nie wiem, jak dokładnie wyglądają zasady z wycofywaniem się z obowiązkowych turniejów. To kosztuje pieniądze, są też inne kary, ale może warto od czasu do czasu coś odpuścić. Myślę, że Iga jest zawodniczką, która się przejmuje, kiedy widzi, że inne tenisistki cały czas grają i prawdopodobnie wygrywają turnieje. Myśli sobie: "Muszę grać, muszę grać". Myślę, że ona również musi znaleźć tę równowagę, jeśli chce mieć długą karierę. A to nie jest łatwe, wiem dokładnie, jak to jest. Ale może warto czasem zrobić sobie przerwę, może mniej znaczy czasem nawet więcej.
- Iga była ostatnio krytykowana również za przerwy toaletowe, z których zawsze korzysta po przegranych setach, aby się zresetować i oczyścić umysł. Oczywiście jest to zgodne z przepisami, ale Lindsay Davenport stwierdziła kilka dni temu, że to zły nawyk i że tenisowe władze powinny się tym zająć. Co o tym sądzisz?
- Cóż, to trudna sprawa. Tak naprawdę nie można sprawdzić, czy ktoś faktycznie korzysta z toalety, czy nie. To całkowicie legalne, więc jeśli to pomaga jej się pozbierać, to dlaczego ma tego nie robić? Poza tym nie tylko Iga tak robi. Tak samo robi choćby Novak Djoković. Nie sądzę, żeby to była ważna sprawa. Nie lubię na przykład, kiedy fizjoterapeuci są wzywani na kort, gdy nie ma absolutnie żadnych kontuzji. Ale robienie przerwy na toaletę? To przecież nie trwa wiecznie. I rywalki też o tym wiedzą. Mam na myśli, że one również mogą to wykorzystać na swoją korzyść. Lindsay Davenport prawdopodobnie nigdy tego nie robiła, gdy grała. Ale tenis się zmienił i zasady się zmieniły. I myślę, że to całkowicie w porządku, że Iga tak robi. Nie widzę w tym żadnych problemów.
- Pomówmy o czymś przyjemniejszym. Iga w poniedziałek rozpocznie już 118. tydzień jako numer jeden w rankingu, wyprzedzając na liście wszech czasów Justine Henin. Biorąc pod uwagę jej dotychczasowa regularność, czy jej dominacja może się w najbliższym czasie skończyć? Czy ktoś będzie w stanie ją wyprzedzić?
- Cóż. Tak jak wspomniałam, ma teraz całkiem sporą przewagę, a Sabalenka ma dużo punktów do obrony. W zeszłym roku była przecież w finale US Open. Dlatego myślę, że Iga - jeśli mądrze zaplanuje swój terminarz - może być na szczycie przez bardzo długi czas. Pamiętam, że Steffi Graf była najdłużej numerem jeden. Ile to było tygodni? Ponad 300?
- 377 tygodni.
- I to jest niewiarygodne! Jak o tym pomyśleć, to dopiero niezwykła regularność! Mam nadzieję, że Iga nie myśli o tym i że nie czuje presji, że musi to osiągnąć. Powinna cieszyć się tą jazdą tak bardzo jak to tylko możliwe. Jestem pewna, że bycie numerem jeden na świecie wiąże się z tym, że ciągle jesteś tą osobą, którą inni gonią, co jest nieco stresujące i męczące. To wiąże się z dużą presją i stresem, nawet jeśli czasem nie zdaje sobie z tego sprawy. Ale gdyby nagle przestała z dnia na dzień grać w tenisa, poczułaby jak bardzo była zestresowana. I myślę, że to coś, o czym wielu wielkich graczy zawsze mówiło, że prawdopodobnie łatwiej jest dotrzeć na ten szczyt, niż tam zostać. Dlatego to co robi, jest niesamowite. I myślę, że jej jazda potrwa jeszcze długo.
- Na koniec zapytam o Jannika Sinnera i całą aferę dopingową. To jego wyjaśnienie brzmi dla mnie w porządku, ale czy uważasz, że jest w porządku, że to było trzymane w tajemnicy przez tak długi czas? I czy w porządku jest, że pozwolono mu w tym czasie grać?
- Nie znam dokładnych zasad i przepisów. Wydaje się, że czasami jest wiele niekonsekwencji w tym, że raz ogłaszają te rzeczy, a innym razem trzymają to w tajemnicy dłużej. Teraz chcieli szybko przyjrzeć się tej sprawie bliżej, ponieważ były oczywiste wyjaśnienia od Jannika i jego zespołu, jak to wszystko się stało. Dla mnie, kiedy to czytam, brzmi to tak, że w to wierzę. Ale potem, jeśli spojrzę na Simonę Halep czy Jensona Brooksby'ego, którzy zostali zawieszeni i nie mogli grać, mam wrażenie, że jest duża niekonsekwencja w tym, jak te sprawy i jak ci ludzie byli osądzani. To jest bardzo, bardzo trudne. Nie mam na to jasnej odpowiedzi. Znam Jannika i może jestem naiwna, ale wierzę mu w stu procentach. On jest taki prostolinijny i myślę, że nigdy nie zrobiłby niczego z dopingiem celowo. Myślę, że to był po prostu mały błąd. I to była bardzo mała dawka, a lekarze potwierdzili, że przy tak małej dawce nie można poprawić swojej wydajności. To niewiarygodne, że on przez ten czas był w stanie tak grać, przechodząc przez to wszystko. Musiało mu być ciężko psychicznie. I jestem pewna, że poczuł wielką ulgę, ale będzie teraz pytany o to każdego dnia na US Open. Jak on sobie z tym poradzi? Bo przecież to pierwszy raz, kiedy piszą o nim negatywnie wszędzie i na całym świecie. Obudziłam się dziś rano w Australii i wszędzie były tylko artykuły na ten temat, a potem włączył się jeszcze Nick Kyrgios. Później był wywiad z trenerami i zespołem Jannika. To było szalone! A to dopiero początek. Myślę, że będzie musiał być bardzo silny w nadchodzących tygodniach podczas US Open i nie chodzi tylko o jego tenis.
Rozmawiał Michał Chojecki
Barbara Schett w trakcie US Open będzie prowadzić program „The Courtside”. Transmisja z US Open 2024 na antenach Eurosportu 1 i 2 oraz online na platformie MAX, gdzie można oglądać wszystkie mecze na wszystkich kortach.