- Najtrudniej było mi w ogóle przeżyć ten mecz - dodaje 26. tenisista światowego rankingu. - Zetknąłem się przecież z graczami prezentującymi najwyższy światowy poziom. Nie było mowy o podjęciu walki, zresztą wziąłem udział w tym przedsięwzięciu z zupełnie innych powodów - przypomina Janowicz. - Wszyscy są zadowoleni, cel był szczytny i to się liczy najbardziej.
Finalista turnieju w Paryżu nie tylko zagrał w siatkówkę. Podarował też na cele dobroczynne rakietę, którą pokonał mistrza olimpijskiego i triumfatora US Open Andy'ego Murraya.
Janowicz ma mocne rodzinne koneksje siatkarskie. Nie odziedziczył jednak siatkarskich genów po rodzicach Annie i Jerzym, którzy uprawiali tę dyscyplinę wyczynowo. Choć 203 cm wzrostu Jurka przydałoby się w siatkówce.
- Wychodzi na to, że powinienem wybrać pozycję środkowego, chociaż z siatkówką nie miałem wielkiej styczności. Zagrałem może trzy, cztery razy w życiu, i to z pięć lat temu - przyznaje Jerzyk. - A rodzice nigdy mnie do niczego nie zmuszali, jeśli chodzi o sport, mogłem sam wybierać i nie żałuję, że zostałem tenisistą. Mam nadzieję, że nie czuli się zawiedzeni moją grą w siatkę - dodaje łodzianin, który zapewnia: - Na pewno nie zmienię dyscypliny, trochę już na to za późno.
Mimo niewielkiego doświadczenia Janowicz dawał sobie nieźle radę, występując w otoczeniu wielkich gwiazd polskiej siatkówki - Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego czy Piotra Gruszki. Raz odebrał zagrywkę nogą, próbował bronić, imponował wyskokiem, a rywale nawet mu pomagali... obniżając siatkę. Jego zespół przegrał jednak z drużyną prowadzoną przez trenera kadry Andreę Anastasiego 3:5.
- Ten odbiór butem był zdecydowanie najlepszy w moim wykonaniu - ocenia Janowicz. - Noga zadziałała wtedy dobrze. Szkoda, że ręka bez rakiety raczej słabo... Po prostu starałem się nie przeszkadzać zawodowcom. Im krócej przebywałem na boisku, tym było lepiej - śmieje się najlepszy polski tenisista.
- Koledzy z zespołu podpowiadali, co mam robić, więc poszło w miarę gładko. Grałem krótko, musiałem uważać, żeby nie złapać kontuzji, bo za chwilę czekają mnie kolejne wyzwania tenisowe.