Piękne Porto odwiedziło około dwóch tysięcy polskich kibiców. Nasi fani już od około południa podbili starówkę, zajmując wszystkie ogródki restauracyjne. Można było sobie na to pozwolić, bo w Porto jest przyjemnie ciepło – temperatura oscyluje w okolicach 20 stopni Celsjusza. Dużo goręcej było na stadionie, gdzie nasi fani tworzyli świetną atmosferę. Momentami nie mieli problemów, żeby przekrzyczeć znacznie liczniejszych rzecz jasna gospodarzy.
Portugalia rozstrzelała Polskę 5:1 w Lidze Narodów
W pierwszej połowie reprezentacja Polski grała tak, że oczy się cieszyły. Biało-czerwoni nie oddawali pola Portugalczykom, a z kolei ataki gospodarzy w większości się nie udawały. Oczywiście często nieuchwytny był Rafael Leao, ale finalnie jego rajdy nie przynosiły nic dobrego. Inna kwestia to Cristiano Ronaldo. W pierwszej połowie rwał się do gry, ale nie był w stanie nic zdziałać. Jego strzał z rzutu wolnego poleciał tak wysoko, że prawdopodobnie strącił jakiegoś ptaka lecącego w okolicach Stadionu Smoka.
Pod koniec pierwszej połowy doszło do małej awantury na boisku. Cristiano Ronaldo najwidoczniej uznał, że został faulowany przez Jana Bednarka. Sędzia widział to inaczej, a CR7 totalnie się rozsierdził. Wymachiwał rękoma w kierunku arbitra, który w końcu nie wytrzymał i pokazał Portugalczykowi żółtą kartkę. Ten w rewanżu zaczął… nawoływać tłum kibiców do gwizdania!
Portugalia - Polska: Kompromitujące 45 minut Biało-Czerwonych w Porto, te oceny nie mogą być inne
Druga połowa zaczęła się od huraganowych ataków Portugalczyków. Widać było, że są mocno podenerwowani sytuacją na boisku. Polacy ograniczali się raczej do wybijania piłki. Po kwadransie od rozpoczęcia gry Portugalczycy dopięli swego – gola po sprytnej akcji strzelił Rafael Leao. Trybuny Stadionu Smoka zaczęły aż trząść się pod naporem świętujących kibiców Portugalii, natomiast nasi fani byli wyraźnie wyciszeni. Nic dziwnego – na boisku zaczęło też dziać się o wiele mniej. Potem Polaków dobił golem z rzutu karnego Cristiano Ronaldo, następnie Portugalia dorzuciła jeszcze trzy gole. I zakończyło się kompromitacją Polaków. W końcówce gola na pocieszenie strzelił Dominik Marczuk. Ale jakie to ma znaczenie... Porażka 1:5 to bez wątpienia wstyd reprezentacji Polski.
Z Porto, Przemysław Ofiara