Iga Świątek w boju o półfinał musiała uznać wyższość Jessiki Peguli, która wygrała z Polką 6:2, 6:4. Amerykanka ostatecznie dotarła w Nowym Jorku do finału, ale w nim lepsza od niej okazała się Aryna Sabalenka.
Świątek tuż po porażce z Pegulą nie była rzecz jasna w najlepszym humorze, ale we wtorek tenisistka z Raszyna już na chłodno podzieliła się swoimi wrażeniami po występie w US Open. "No i ta oczywista część - dużo grałam w tenisa, pracując nad poprawą swojej gry i cieszeniem się tym kiedy to tylko możliwe. Nie osiągnęłam rezultatu, o który walczyłam, ale taki jest tenis. Za moment kolejne okazje" - napisała Świątek na Instagramie.
Iga Świątek wspomina US Open. "Lato w Central Parku ma swój niepowtarzalny klimat i cieszę się, że spędziłam tam sporo czasu w tym roku"
Aspekt sportowy we wspomnianym wpisie Świątek poruszyła jednak na samym końcu. Wcześniej Polka skupiła się na innych kwestiach. Liderka rankingu WTA pochwaliła się prezentem od jednego z fanów ("Najpiękniejszy rysunek, jaki dostałam od fana. Bardzo dziękuję, jest niesamowity!"), zdradziła jaką książkę czytała podczas US Open ("Bia poleciła mi świetną książkę: „Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante. Świetnie się czyta, więc polecam i ja"), opowiedziała o Central Parku ("Lato w Central Parku ma swój niepowtarzalny klimat i cieszę się, że spędziłam tam sporo czasu w tym roku") oraz kilka słów poświęciła jedzeniu ("Mam tu swoje ulubione tacos ever. Chyba mam nowy cheat meal!").