Za Magdaleną Fręch życiowy sezon
Już w styczniu Magdalena Fręch pokazała, że to może być jej sezon, gdy po raz pierwszy w karierze dotarła do 1/8 finału turnieju Wielkiego Szlema. W Australian Open doszła nawet dalej od Igi Świątek i była najlepszą z Polek, a ten sukces pozwolił jej po raz pierwszy w karierze wskoczyć do grona 50 najlepszych tenisistek rankingu WTA. Okazuje się, że właśnie taki był cel niespełna 27-latki na ten sezon, ale apetyt rósł w miarę jedzenia. W lipcu, tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu, Fręch zagrała w swoim pierwszym finale rangi WTA. W Pradze jej rywalką była... Magda Linette, która nie dała szans młodszej koleżance. To doświadczenie przydało jej się jednak dwa miesiące później, gdy dotarła do finału jeszcze bardziej prestiżowego turnieju rangi WTA 500 w Guadalajarze. Tym razem to ona była górą i zapełniła największą lukę w swoim dorobku, zdobywając pierwszy tytuł WTA w karierze.
Tak Fręch celebrowała najważniejszą wygraną w karierze
- Moim głównym celem po osiągnięciu TOP 50 było właśnie wygranie turnieju WTA, bo bardzo mnie mierzwiło, że na stronie WTA przy moim nazwisku wciąż jest to zero w rubryce „wygrane turnieje WTA”. To tak naprawdę mogło tam widnieć nawet do zakończenia kariery. Dlatego bardzo chciałam to zmienić i nie miało znaczenia, jaka to będzie ranga, czy 250, czy wyższa. Ale na pewno nie WTA 125 jak miałam do tej pory, bo to nie jest tam uwzględniane. Tak, że ten tytuł wywalczony w Guadalajarze był najważniejszym tytułem w życiu i najbardziej pożądanym – powiedziała Fręch podczas konferencji prasowej podsumowującej sezon w Łodzi.
Tenisistka postanowiła więc nacieszyć się tym sukcesem i wycofała się z kolejnego turnieju w Seulu, do którego była wstępnie zgłoszona.
- Po nim zeszło ze mnie ciśnienie, przez 3-4 dni praktycznie nie było ze mną kontaktu. Tak się złożyło, że wtedy mogłam sobie pozwolić na kilkudniowy odpoczynek, więc odcięłam się praktycznie od wszystkiego. Fajnie, że wycofałam się z kolejnego turnieju i to nie tylko po to, żeby się zregenerować. Jednak ładunek emocjonalny po tym zwycięstwie był ogromny. Mogłam dzięki temu dłużej zachować te wspaniałe emocje w sobie, a nie pakować walizkę i myśleć od razu o kolejnym starcie. To jest coś bezcennego i będę to pamiętać przez całe życie. Ten tytuł na zawsze ze mną zostanie i to był najfajniejszy moment w tym sezonie i niesamowite przeżycie – dodała.
Przed Fręch jeszcze jeden występ w 2024 roku
Fręch już w październiku zakończyła indywidualny sezon i udała się na zasłużone wakacje, ale w listopadzie wróci jeszcze na kort w barwach reprezentacji Polski. Druga obecnie rakieta Polski została powołana przez kapitana Dawida Celta do kadry na finały Billie Jean King Cup w Maladze. Te odbędą się w dniach 13-20 listopada. Poza łodzianką w składzie znalazły się: wiceliderka rankingu WTA - Iga Świątek, Magda Linette, Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa. Pierwszy mecz Polki zagrają z Hiszpanią już 13 listopada. Na zwyciężczynie w ćwierćfinale czekają rozstawione z "2" Czeszki.