Urszula zwyciężyła 7:6 (5), 6:7 (4), 6:4 po strasznej wojnie trwającej 3 godziny 14 minut. W pewnym momencie krzyknęła: „Ciemno, jak tu grać!” (chociaż ciemno jeszcze nie było). Zapytana o tą sytuację przez „Super Express”, Ula wyjaśniła: „Gram w soczewkach, na połowie kortu było jasno, na drugiej – ciemno. Potem cały kort był zaciemniony, nie widziałam dobrze, ale nie chciałam przerywać meczu, bo prowadziłam.”
I całe szczęście, że nie przerwała, bo wygrała za drugą meczową piłką. - To jeden z największych sukcesów w mojej karierze. Gdy byłyśmy z Agnieszką małe, siostry Williams była dla nas idolkami – mówiła Ula (ostatnio siostry mają w Paryżu patent na jedną z idolek - Venus, bo rok temu na Roland Garros Agnieszka wyeliminowała ją 6:2, 6:3).
>>> Roland Garros 2013 na żywo na gwizdek24.pl: relacje live, newsy, zdjęcia
Przy tym dramatycznym spotkaniu Urszuli z Vdenus, starcie Agnieszki z Peer wyglądało jak spacerem, trwało, tylko 57 minut. Nikt właściwie nie oczekiwał, że pójdzie jej tak łatwo, bo z Peer miała do tej pory bilans 3:3. - Poszło lepiej i szybciej niż się spodziewałam – stwierdziła Isia.
Nie można wykluczyć, że w trzeciej rundzie Roland Garros dojdzie do siostrzanego boju. Agnieszka gra bowiem z rywalką teoretycznie dużo słabszą – Amerykanką Burdette, a Ula z niemiecką kwalifikantką Pfizenmeier. - Ale o tym jeszcze nie myślimy, najpierw musimy wygrać po jednym meczu – tonuje Agnieszka.
Wierzymy, że siostry jednak wygrają i dojdzie do ich meczu. Dopiero wtedy serce Marty Radwańskiej będzie rozdarte.