Iga Świątek do Nowego Jorku udała się w celu obrony tytułu wywalczonego przed rokiem. Reprezentantka Polski byłą główną faworytką do zwycięstwa i w pierwszych trzech meczach udowadniała, że jest w dobrej formie. Weryfikacja przyszła jednak bardzo szybko. W IV rundzie Świątek zmierzyła się z zawodniczką, z którą jeszcze nigdy nie wygrała, Jeleną Ostapenko. I ta niechlubna seria została podtrzymana.
Bezlitosna opinia o Wiktorowskim. Ekspert nie puścił mu tego płazem
Świątek przegrała po trzech setach batalii i pożegnała się z nadziejami na obronę tytułu. Po porażce zaczęto dywagować, co jest powodem nieco gorszych wyników Polki. Tenisowy ekspert, Lech Sidor winy szuka m.in. w sztabie Świątek. - Niezadowolony jestem przede wszystkim z jednej rzeczy. Iga zawsze był krnąbrna, ale lubiła interakcje z własnym obozem. Natomiast nie wiem, co się wydarzyło z całym sztabem, ale siedzieli tam wszyscy w czwórkę, a ja miałem wrażenie, że byli po pavulonie - powiedział w rozmowie z portalem meczyki.pl
- Tak zwiotczali siedzieli. Nikt nie był w stanie zareagować - dodał. Oberwało się również Tomaszowi Wiktorowskiemu. - Popatrzcie na to, co działo się boksach u zawodniczek i zawodników przez cały turniej, one "grały". A tutaj nie było żadnej interakcji. Iga krzyczała, było to słychać z kortu. Ona wiedziała, że spada w tę przepaść, a tam nie było żadnej pomocy. Nikt jej nie poradził. Wiktorowski siedział jak mumia i nie wydobył z siebie żadnej uwagi. Iga wyciągała błagalnie wzrok w ich stronę, szukała pomocy, a jej nie było - ocenił tenisowy ekspert.