Jerzy Janowicz

i

Autor: -

Janowicz po French Open: Mój występ oceńcie sami, ja już wszystko powiedziałem

2015-05-28 20:23

Najlepszy polski tenisista Jerzy Janowicz (25 l.) szybko zakończył występy w wielkoszlemowym French Open. W deblu (z Finem Nieminenem) odpadł w pierwszej rudzie, w singlu – w drugiej rundzie po przegranej 4:6, 4:6, 7:6 (1), 1:6 z Argentyńczykiem Leonardo Mayerem. Poproszony przez polskich dziennikarzy o ocenę swego występu na Roland Garros najpierw podrapał się po kilkudniowym zaroście, a potem stwierdził: „Oceńcie sami. Ja już wszystko powiedziałem”. Oto najciekawsze fragmenty jego konferencji prasowej.

- Pierwsze dwa sety z Mayerem były słabsze, trzeci – dobry, czwarty – znów słabszy. A jak pan to widział?

Jerzy Janowicz: - Jeszcze nie wiem jak na to spojrzeć. Szczerze mówiąc, po pierwszym meczu, spodziewałem się więcej. Nie wiem dlaczego, ale dziś nie mogłem odnaleźć swojej gry z głębi kortu. Nie wiem co powiedzieć...

- Pana trener Tilikainen ocenił, że za bardzo chciał pan wygrać.

- Nie. Leonardo po prostu za dobrze zagrał, a ja słabiej. W pierwszym miejscu tutaj wszystkie uderzenia tutaj było u mnie na miejscu. Nawet jak nie wchodziły, to wiedziałem że będzie lepiej. A dziś coś było nie tak.

Jerzy Janowicz liczył na więcej. Polak odpadł w II rundzie Roland Garros

- Chyba były jakieś problemy z kortem...

- Rozmawiałem z innymi zawodnikami w szatni, wszyscy byli zgodni, że korty są bardzo słabe, gorsze niż 3-4-5 czy 6 lat temu. W ubiegłym roku zmienili nawierzchnię. Wcześniej była równa jak stół, przypominała hard court posypany mączką. Teraz korty są krzywe, nie wiadomo skąd pojawiło się mnóstwo kamieni. Nie ma takiego samego grania, trzeba się przyzwyczaić do nowego.

- Piłki podobno są też inne, mówiły o tym polskie tenisistki...

- Piłki są takie same jak rok temu. Ale wcześniej rzeczywiście były inne, trochę kamieniowate, leciały fajnie, szybko. Dokonano drastycznych zmian w nawierzchni i piłkach, ale organizatorzy mają do tego prawo.

- W tym roku zaliczyłeś trochę bolesnych porażek...

- Nie nazwałbym tego bolesnymi porażkami, porażki bolą tylko przez chwilę. Bolesne były kontuzję i infekcje, które pojawiały się nie wiadomo skąd. Teraz zrobię sobie kilka dni wolnego, potrzebuję tego. Ale tym razem dam sobie trochę luzu, bo potrzebuję tego, a nie dlatego, że zmuszają mnie do tego kontuzje, zapalenie oskrzeli czy ból pleców. Nie ma co dramatyzować, trzeba się pozbierać. Moja gra jest niezła, potrzebny jest tylko mały impuls, żeby wszystko wróciło do normy.

- Rozważałeś wyjazd na treningi do jakieś tenisowej akademii w USA czy Hiszpanii?

- Gdybym to rozważał to znaczyłoby, że kończę karierę.

- Bardzo martwisz się tym, że spadasz w rankingach, chyba wypadniesz poza 50-tkę?

- Tak jest skonstruowany system rankingowy, to nic przerażającego. Ernest Gulbis wypadł poza 80-tkę, a miesiąc temu był czternasty. Tak czasami bywa. Najważniejsze, żeby znów nie spotkać się z jakąś kontuzją lub chorobą.

- Jak oceniasz swój występ na Roland Garros. Udany czy nie udany?

- Oceńcie sami. Ja już wszystko powiedziałem.

Najnowsze