"Super Express": - Zdrowie pozwoli na walkę o czołowe lokaty? Ostatnio mocno pan ucierpiał w kraksie.
Przemysław Niemiec: - Było groźnie, ale rany już się goją i czuję się dobrze. Tradycyjnie w Giro najważniejsze będą góry. One zabiorą słabeuszy. Jeśli - odpukać - nic złego się nie przytrafi, nie zostanę w tyle. Nie miałbym nic przeciwko temu, by powtórzyć wynik sprzed dwóch lat. Do tych wspomnień wracam bardzo chętnie (6. miejsce w klasyfikacji generalnej Giro).
Rafał Majka: W Vuelcie będzie o mnie głośno
- Przez trzy tygodnie przejedziecie blisko 3500 km. Podczas tak długiej rywalizacji musi przyjść kryzys. Jak wtedy radzicie sobie ze słabościami?
- Nie jesteśmy robotami i słabszy dzień może się zdarzyć. Pół biedy, kiedy nastąpi na płaskim etapie. Wtedy można się schować w peletonie. Gorzej, gdy kryzys dopadnie człowieka w górach. Wówczas trzeba liczyć na kolegów z grupy, że jakoś podholują do mety.
- Po 12 latach przerwy do rywalizacji w wyścigach Pro Tour wraca polska grupa. Na co pana zdaniem stać w Giro ekipę CCC Sprandi Polkowice?
- Myślę, że chłopaki pojadą bez kompleksów i będzie ich widać na trasie. Tak jak powiedział dyrektor CCC Piotr Wadecki - chcą powalczyć o zwycięstwa etapowe. Trzymam kciuki.