"Super Express": - W pierwszej rundzie play-off, przeciwko Charlotte Bobcats, grałeś bardzo dużo.
Marcin Gortat: - I jestem z tego bardzo zadowolony, ale zdaję sobie sprawę, że wkrótce wszystko wróci do normy. Czyli, że Dwight Howard potwierdzi, że jest prawdziwym liderem drużyny, a ja znów będę grał nieco mniej. Ale będę pomagał drużynie wtedy, kiedy Dwight będzie odpoczywał.
Przeczytaj koniecznie: NBA: Gortat i Orlando Magic mają małe wakacje
- A miałeś okazję porozmawiać z właścicielem Bobcats, legendarnym Michaelem Jordanem?
- Tak. Mijaliśmy się na korytarzu, Michael podbiegł do mnie i nagle rozpiął mi spodnie od dresu (śmiech). Chciał zobaczyć mój tatuaż na łydce, czyli... sylwetkę Jordana. Spodobało mu się. Pożartowaliśmy trochę. Równy z niego gość.
Patrz też: NBA: Marcin Gortat leci na tabletkach
- Kto jest faworytem play-off?
- W Konferencji Zachodniej Los Angeles Lakers, a na wschodzie Cleveland Cavaliers i my.
Czytaj dalej>>>
- Zmęczenie daje ci się już bardzo we znaki?
- Na pewno. W czasie kilku dni wolnych między pierwszą a drugą rundą starałem się maksymalnie zregenerować, by oddać organizmowi to, co wyciągam z niego w czasie meczów. Była więc odnowa biologiczna, odżywki i dużo snu.
Przeczytaj koniecznie: Gortat pogrążył Jordana
- Zdarza ci się zakląć po polsku, kiedy nie wyjdzie ci coś na boisku?
- Nie! Trzymam wtedy język za zębami, nic nie mówię. Nie mogę sobie pozwolić na żadne wulgaryzmy, oglądają mnie dzieci i młodzież, dla których jestem wzorem. Nauczyłem się kontrolować swoje emocje.
- Oglądałeś walkę Tomka Adamka z Chrisem Arreolą?
- Bardzo chciałem, ale... zaspałem. Jestem z Tomkiem w kontakcie, trzymałem za niego kciuki. Potem pogratulowałem mu zwycięstwa. Kibicują mu także moi trenerzy i koledzy z drużyny. Poznali Tomka, kiedy graliśmy w New Jersey. Mam nadzieję, że ta wygrana otworzy mu drogę do wielkiej kariery w wadze ciężkiej.