„Super Express”: - Z wielkim spokojem przyjęła pani trzeci tytuł mistrzyni Europy...
Anita Włodarczyk: - Może jak zagrają hymn, to trochę się wzruszę. Cieszę się oczywiście, ale przyjmuję to ze spokojem, jak każdą kolejną wygraną. To nie pierwsze moje złoto.
- W każdej kolejnej próbie rzucała pani coraz dalej.
- Z tego cieszę się najbardziej. Oby tak samo było na igrzyskach w Rio. To one są najważniejszą imprezą czterolecia. Złotego medalu z tej imprezy jeszcze nie mam.
- Zjadła pani przed startem jak zwykle jajka na twardo?
- Tak, zjadłam trzy. Trzeci złoty medal, więc trzy jajka. Jakoś tak mi się to pasowało (śmiech).
- Co w najbliższych dniach?
- Teraz wystartuje na luzie na festiwalu rzutów w Cetniewie. Tam biłam rekord świata rok temu. Może i teraz coś fajnego wyjdzie.
- Wystarcza pani czasu na cokolwiek poza przygotowaniami?
- Lubię gotować. Od małego pomagałam w kuchni. Moją specjalnością są np. zupa ogórkowa, pieczona karkówka i standardowy schabowy. Do tego dużo warzyw i koktajle owocowe. Na deser sernik na zimno. No i kawa, bez niej nie wyobrażam sobie dnia.