- Cieszę się, że łyknęłam dużo słońca i zetknęłam się z inna kulturą na Bali, ale nie mogę się już doczekać pierwszego zgrupowania przygotowującego do startów w roku 2019 – mówi „Super Expressowi” oszczepniczka z Suwałk. - Tak naprawdę wyjazd był tylko przerwą w treningu, bo ćwiczyłam w sierpniu i wrześniu, po sezonie, który nie był sezonem marzeń. Liczba 50 nie powinna pojawiać się w wynikach przy moim nazwisku.
Operację barku przeszła w grudniu 2016 r. Na starcie stanęła dopiero półtora roku później. - Na początku tego roku odczuwałam jeszcze delikatny dyskomfort w operowanym barku, ale po pierwszych startach zupełnie o tym zapomniałam. Ten sezon był rozruchem, chciałam się upewnić, ze z barkiem wszystko w porządku. Wytrzymał cały sezon, wiec jestem pozytywnie nastawiona i gotowa do ciężkiej pracy na treningach oraz pracy mentalnej, w której pomaga mi prof. Jan Blecharz - mówi z nadzieją.
Rekordzistka Polski wie, że musi być cierpliwa. - Jako bardzo młoda zawodniczka nie miałam odpowiednich stałych nawyków w rzucaniu, więc uczę się teraz rzucać na nowo - nie kryje Maria. - Ale moje nastawienie w tym roku bardzo się zmieniło. Jest więcej profesjonalizmu w treningu, diecie, codziennym zachowaniu. Czuje, ze wiem w jaki sposób mam pracować by wrócić do optymalnej formy.
Oszczepniczka nie straciła wiary, że jej rzuty staną sie wielkimi „strzałami”. Przykładem jest choćby Anita Włodarczyk, która po zwycięstwie w MŚ 2009 trzy lata czekała na kolejny medal. - Warto patrzyć na osoby, które były w trudnej sytuacji, a potem odbiły się do wielkich sukcesów – deklaruje. A mnie słabe wyniki motywują do tego, by pracować dwa razy mocniej.