Gdy Borussia Dortmund grała u siebie z RB Lipsk do miasta przyjechała nieduża grupka kibiców ze wschodu Niemiec. Fani beniaminka Bundesligi są spokojni, nie tworzą nawet zorganizowanej grupy, a spotkania ich drużyny często przypominają rodzinne pikniki. Mimo tego, są za naszą zachodnią granicą znienawidzeni. Wszystko przez to, że RB Lipsk wspierane jest przez austriackiego potentata na rynku napojów energetycznych - koncern Red Bull. Zespół budowany jest więc wyłącznie w oparciu o pieniądze, a nie szkolenie czy tradycję. Fani innych drużyn nie potrafią tego przeboleć.
Dowód ostatniemu zdaniu dali kibice BVB. Przed meczem tych drużyn na ulicach Dortmundu doszło do zamieszek. Kilku przyjezdnych zostało rannych, a policja zatrzymała prawie trzydziestu krewkich fanów gospodarzy. Na stadionie również nie było spokojnie. Oprócz użycia rac, klub z Signal Iduna Park musiał tłumaczyć się Trybunałowi Sportu Niemieckiej Federacji Piłkarskiej z obraźliwych transparentów, których adresatami byli wspierający ekipę z Lipska oraz wulgaryzmów.
Federacja (DFB) postanowiła nałożyć na Borussię olbrzymią karę. BVB musi zapłacić aż sto tysięcy euro za zachowanie swoich kibiców. Oprócz tego na najbliższym spotkaniu z Wolfsburgiem na stadionie w Dortmundzie zamknięta będzie południowa trybuna obiektu. DFB podkreśliła, że to trzeci przypadek w tym sezonie, gdy kibice Borussii sprawiają spore problemy.