Jego życiorys jest mocno zagmatwany. Urodził się we Francji, ale ojciec jest z Martyniki, a mama z Gwadelupy. Karierę zaczynał w Anglii, jednak błysnął dopiero na duńskich boiskach. - Najpierw byłem na testach w Chelsea, ale wybrałem Bolton, bo wydawało mi się, że w tym klubie łatwiej można się przebić - tłumaczy.
W Boltonie przedarł się do pierwszej drużyny, ale kariery tam nie zrobił. - Na pół roku przed końcem kontraktu doznałem poważnej kontuzji kolana. To był najtrudniejszy moment w moim życiu. Wróciłem do Francji i musiałem zaczynać od początku, od czwartej ligi - wspomina.
Przeczytaj koniecznie: Lech Poznań pnie się w górę w rankingu
Niedługo potem odżył w Danii. Strzelił tam 15 goli, dzięki czemu przeszedł do greckiej ligi. A po występach w tamtejszych dwóch klubach zameldował się w Gdańsku.
- Wcześniej myślałem, że Polska to nieciekawy kraj, w którym nie ma co robić. Ale Gdańskiem jestem zachwycony, a to, co wyrabiamy na boisku, to już w ogóle poezja. Lechia gra teraz najładniejszy futbol w Polsce - przekonuje.
W Lechii Buval zaprzyjaźnił się z Afrykańczykiem Traore, który równie dobrze wprowadził się do drużyny. - Przed meczem z Legią usłyszeliśmy, że Lechia czeka na zwycięstwo na Łazienkowskiej od 49 lat. Śmialiśmy się z Traore, że skoro już tu jesteśmy, to trzeba to natychmiast zmienić - uśmiecha się.
Patrz tez: Władymir Kliczko rzuca wyzwanie Tomaszowi Adamkowi!
- Jeśli dalej będziemy tak grać, to z miejscem w pierwszej piątce nie powinniśmy mieć problemów. Wielkie polskie kluby mają problemy, a te, które wyprzedzają nas w tabeli, na pewno nie są lepsze od Lechii.
Wakacje najchętniej spędza na Martynice lub Gwadelupie. - Stamtąd pochodzą świetni piłkarze. Przykład? Thierry Henry. Ojciec z Gwadelupy, mama z Martyniki. Dokładnie tak jak u mnie - kończy Buval.