- To mój rewanż za pewną sytuację życiową, jaka spotkała mnie, kiedy grałem w Białymstoku - wyjaśnił swoją złość na "Jagę" Trytko. Tym razem jego trafienie wystarczyło do remisu 1:1.
- Szkoda, bo gdybym w 4. minucie zachował więcej zimnej krwi, to wtedy też strzeliłbym do siatki. A przy dwóch golach przewagi mielibyśmy już całkowity spokój - dodał Trytko, który po golu w 23. minucie podbiegł do trybun zajmowanych przez zagorzałych fanów gospodarzy, pokazał na swój numer na koszulce i teatralnie się ukłonił.
Wyrównał już w doliczonym czasie gry strzałem rozpaczy Adam Dźwigała. Ta bramka nie miałaby żadnego znaczenia, gdyby wcześniej trafili Daniel Gołębiewski i Kamil Sylwestrzak.