Prezes Polonii nie może zrozumieć, jak to możliwe, że Daniel Sikorski (25 l.) nie trafił z metra do pustej bramki. - Nie ma już czego u mnie szukać - grzmi Wojciechowski, który za porażkę wini piłkarzy, a nie trenera Jacka Zielińskiego.
- Może spać spokojnie. Rozmawialiśmy po meczu i nadal mam do niego zaufanie. Trener powinien teraz dokonać roszad w składzie, wstrząsnąć zespołem. Ci, którzy zawiedli, muszą mieć świadomość, że nie są niezastąpieni. Mamy kim grać. Jeśli drużyna jest w kryzysie, to Zieliński jest najbardziej odpowiednią osobą, by wyciągnąć ją z dołka - podkreśla właściciel "Czarnych Koszul".
Polonia po porażkach z Widzewem i Bełchatowem mocno utrudniła sobie walkę o tytuł.
- Zakładaliśmy, że w tych dwóch meczach zdobędziemy sześć punktów. Gdyby tak się stało, bylibyśmy na pierwszym miejscu tabeli - żałuje Wojciechowski. - Żarty się skończyły. Jeśli to ma dalej tak wyglądać, to... beze mnie. Nie będę wspierał wiecznych przegranych!
Prezes Polonii ma też dość ciągłej walki z miastem. - To chora sytuacja, że w tygodniu przed meczem ani razu nie mogliśmy trenować przy Konwiktorskiej - denerwuje się Wojciechowski. - Jeśli władze miasta nie chcą Polonii w Ekstraklasie, to niech powiedzą, a nie kluczą, utrudniają i robią nam pod górkę. Nic na siłę, ja z magistratem ślubu nie brałem!