Mecz w Poznaniu od początku lepiej układał się dla Podbeskidzia, które zapowiadało, że ma dziś zmiar postawić wszystko na jedną kartę. - Po meczu nie będzie przegranych, ale jeden zabity - mówił obrazowo trener "Górali" Czesław Michniewicz, a jego zespół musiał po prostu zagrać o pełną pulą jeśli chciał zachować jakiekolwiek szanse na utrzymanie w Ekstraklasie.
DZIŚ FINAŁ LIGI MISTRZÓW. TRWA CAŁODNIOWA RELACJA LIVE - WSZYTKO O STARCIU BORUSSII Z BAYERNEM
Dobra gra Podbeskidzia przyniosła efekt w 21. minucie. Wówczas to Bartłomiej Konieczny popisał się cudownym podaniem i z... przewrotki zagrał do Fabiana Paweli. Powracający do składu "Górali" napastnik wpakował piłkę do siatki głową i w Poznaniu zaczęło pachnieć sensacją. Tym bardziej, że jeszcze przed przerwą Podbeskidzie zdobyło drugiego gola. Po faulu w polu karnym sędzia wskazał na "wapno", a pewnie z jedenastu metrów strzelił Pawela. Piłkarze Lecha starali się do końca odwrócić losy meczu, ale nie udało im się strzelić choćby gol ostatniemu zespołowi w ligowej tabeli.
Strata punktów w meczu z Podbeskidziem oznacza, że Lech nie ma już szans na dogonienie Legii. Podopieczni Jana Urbana, mimo remisu wczoraj 1:1 z Widzewem, na dwie kolejki przed końcem zostali więc mistrzami Polski.