Aubameyang to jeden z najlepszych obecnie napastników Starego Kontynentu. W barwach BVB w samej tylko Bundeslidze rozegrał 32 mecze i strzelił 31 goli (we wszystkich rozgrywkach 45/39). Odebrał w ten sposób tytuł króla strzelców niemieckiej ligi Robertowi Lewandowskiemu. O jego odejściu wspomina się jednak od dobrych kilku miesięcy. Sam zawodnik już po ostatniej serii gier w lidze nie pozostawił nikomu złudzeń. Do przeprowadzki tak się napalił, że aż zapomniał o finale Pucharu Niemiec i kontrakt z nowym pracodawcą chciał podpisywać jeszcze przed zakończeniem rozgrywek. Poprawili go dopiero, do spółki, dziennikarz z tłumaczem.
Wspominało się o Realu Madryt, o Premier League, o największych klubach Starego Kontynentu. W pewnym momencie do gry weszli też Chińczycy. Tamtejszy klub, Tianjin Quanjian, zaoferował ponoć Gabończykowi aż 0,5 miliona euro... tygodniówki. BVB otrzymać miało natomiast za zawodnika aż 100 milionów euro. Wyścig po 27-letniego napastnika wygrało jednak prawdopodobnie PSG. Paryżanie, zgodnie z informacjami dziennika "Bild", gotowi są zapłacić 30 milionów mniej niż przybysze z dalekiej Azji. Sam zawodnik miał już jednak poprosić Niemców o zgodę na przeprowadzenie transakcji.
Czy to oznacza koniec snajperskiej rywalizacji w Niemczech? Jeśli Aubameyang odejdzie, Robert Lewandowski straci bodaj jedynego konkurenta w walce o koronę króla strzelców niemieckiej ligi. Tym bardziej, że plany transferowe Borussii na kolana nie powalają. Następcą dotychczasowego króla BVB ma zostać ktoś z dwójki: Sandro Ramirez - Kasper Dolberg.
