To był dziwny mecz. Lechia napierała od początku. Świetne zawody rozgrywał ponownie Milos Krasić, nieoczekiwanie niezłe Sławomir Peszko, a w środkowej strefie niepodzielnie Simoen Sławczew, wspierany przez błyskotliwego, choć wciąż nie notującego liczb, Rafała Wolskiego. Już w 10. minucie Peszko wyprowadził gdańszczan na prowadzenie. Zrobił to, o co byśmy go nie podejrzewali. Minął dwóch rywali, uderzył, trafił w światło bramki (!) i oszukał bramkarza. To było piorunujące otwarcie i zapowiedź kolejnych ataków gospodarzy.
Ataków, które rzadko kończyły się uderzeniami. Na dodatek nieoczekiwanie to gliwiczanie zaczęli trafiać do siatki. Znowu myliłsię Vanja Milinković-Savić, pierwszego gola, po strzale Urosa Koruna, wrzucił sobie właściwie sam, ale sensacja wisiała w powietrzu. Do 78. minuty Piast prowadził na stadionie lidera i zbliżał się do czołowej szóstki ligowej tabeli. Zbliżał, zbliżał, ale do końcowego gwizdka nie dojechał. Ostatnie fragmenty spotkania należały bowiem do Flavio Paixao. Napastnik Lechistów dwukrotnie pokonał Jakuba Szmatułę i dał swojej drużynie upragnione trzy punkty. Nad drugą w tabeli Jagiellonią Lechia ma już 4 oczka przewagi.
Lechia Gdańsk - Piast Gliwice 3:2 (1:1)
Bramki: Peszko 10, Paixao 79, 86 - Korun 29, Zivec 64
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić - Paweł Stolarski, Rafał Janicki, Joao Nunes, Jakub Wawrzyniak - Simeon Sławczew (77' Sebastian Mila) - Sławomir Peszko, Milos Krasić, Rafał Wolski (46' Flavio Paixao), Grzegorz Kuświk - Marco Paixao (72' Lukas Haraslin)
Piast Gliwice: Jakub Szmatuła - Hebert, Aleksandar Sedlar, Uros Korun - Edvinas Girdvainis, Martin Bukata, Michał Masłowski (87' Tomasz Mokwa), Patrik Mraz - Bartosz Szeliga, Sasa Zivec (72' Gerard Badia), Sandro Gotal (20' Paweł Moskwik)