Mijają już ponad trzy miesiące, odkąd w Polsce kibice pojawili się na stadionie piłkarskim po raz ostatni. Miało to miejsce 9 marca, gdy Korona Kielce pokonała przed własną publicznością 1:0 ŁKS Łódź. Było to także ostatnie starcie w PKO Ekstraklasie przed przerwą wywołaną pandemią koronawirusa. Piłkarze wrócili do gry w ostatni weekend maja, natomiast teraz czas na kibiców. Fani będą mogli wypełnić obiekty w 25% ich pojemności już od najbliższej kolejki rozgrywek.
Jan Tomaszewski SKREŚLIŁ piłkarza Lecha Poznań. "Tego kibice mu nie zapomną" [SUPER SPORT]
W piątkowy wieczór kibice pojawią się na stadionie choćby w Zabrzu, a więc na Śląsku, gdzie panuje problem ze sporą liczbą zakażeń koronawirusem. - Myślę, że to jest bardzo nieroztropna i niefortunna decyzja, żeby umożliwić ludziom branie udziału w tak dużych imprezach. W momencie, gdy mamy bardzo dużo zachorowań, zwiększa się liczba osób, które łapią tego koronawirusa, a zwłaszcza tych, które z jego powodu umierają - bije na alarm epidemiolog Dariusz Rudaś w rozmowie z serwisem "Sportowe Fakty".
I dodaje: - To nie jest kwestia tylko zapewnienia odstępu między ludźmi na stadionie, ponieważ najpierw muszą oni na ten stadion wejść, a wejścia są dość ciasne. Możliwość kontaktu ludzi na tym etapie jest praktycznie nieograniczona. Jeżeli na stadionie będzie kilka tysięcy ludzi, to w żaden sposób nie można nad tym wszystkim zapanować. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ludzie ignorują zalecenia, praktycznie nie noszą maseczek.
Najbliższe tygodnie z pewnością pokażą, czy budząca różne komentarze decyzja o wpuszczaniu fanów na stadionych nie okaże się błędem.
Mecz ligowy przełożony z powodu KORONAWIRUSA! Wszystko przez zarażenie w rodzinie piłkarza