Z jednej strony – jest motywacja pozytywna płynąca z jego ust. - Będę ostatnią osobą, która zwiesi głowę. Będę wierzył i walczył do końca. Musimy zrobić wszystko, aby wygrać teraz i do Poznania jechać na „finał sezonu”. Sytuacja musi się odwrócić! - kreśli optymistyczny scenariusz Kuzera. Rok temu jego podopieczni zapewnili sobie utrzymanie w ostatniej kolejce. Teraz do realizacji tego celu mogą jednak nie wystarczyć nawet dwa zwycięstwa: z Ruchem u siebie i z Lechem przy Bułgarskiej.
- Po ostatnim sezonie, fantastycznej rundzie i utrzymaniu w naszym koroniarskim stylu, nikt nie przewidywał w najczarniejszym scenariuszu sytuacji, w której się znaleźliśmy teraz – Kuzera wszedł na bardzo osobisty wątek w swych rozważaniach. - Muszę się z tym zmierzyć jako wychowanek tego klubu, były zawodnik, mąż, ojciec. Rozumiem nastroje kibiców, ale wszyscy musimy wspierać Koronę – apelował o jak największą frekwencję podczas sobotniej potyczki.
Kamil Kuzera postawił sprawę na ostrzu noża
Najważniejsze przesłanie kierował jednak nie do fanów, ale do swoich zawodników. I to nie w wymiarze czysto sportowym. - Nie możemy szukać żadnych wymówek: presja, stres. Do mnie to nie trafia i chłopaki o tym wiedzą - podkreślał. - Jeżeli chcemy być w elicie, musimy dawać z siebie więcej: nową energię, nowe podejście do tematu. Jeśli nie zapunktujemy, to oznacza, że po prostu nie dajemy rady – przemawiał w ten sposób do ambicji swych graczy.
Takie słowa nieczęsto się słyszy od ligowych szkoleniowców
Kończył zaś już w mocno brutalnym stylu. - To nie czas, by się głaskać! - mówił w kontekście sobotniej potyczki. - Albo na tę ekstraklasę zasługujemy, albo nie!
Początek meczu 33. kolejki ekstraklasy Korona – Ruch Chorzów na Arenie Suzuki w Kielcach w sobotę o godz. 15.00. Transmisja w Canal+ Sport 3.