"Super Express": - Co się stało? Dlaczego przestał pan być trenerem Lechii Gdańsk?
Ricardo Moniz: - Z powodów osobistych. Decyzję podjąłem trzy dni temu. Czasem nie sam człowiek decyduje o swoim życiu, o tym gdzie jest czy będzie w danym czasie. Nie chcę rozmawiać o prywatnych sprawach, ale są na tyle poważne, że najlepszym wyjściem dla mnie będzie pozostawać bliżej domu.
Zobacz: Ricardo Moniz awanturował się z ochroną. Padły ostre słowa [WIDEO]
- Ale zaraz po odejściu z Lechii podpisał pan umowę z TSV 1860 Monachium. Komentarze są dość jednoznaczne: uciekł pan od Polaków do Niemców!
- Gdybym nie musiał, nie wyjeżdżałbym z Polski. Monachium jest o wiele bliżej mojego domu niż Gdańsk. Z Monachium mam do siebie tylko kilka godzin samochodem. W obecnej sytuacji to dla mnie ważne.
- Niektórzy sugerują, że powodem rozstania było to, że wtrącano się panu do polityki kadrowej.
- Bzdura, nie dlatego odszedłem. Owszem, były dyskusje, na przykład na temat Deleu, ale nie było przeginania. Wszyscy chcieliśmy ciągnąć wózek w jedną stronę. Lechii nigdy nie zapomnę, jestem dumny, że mogłem tu pracować. Choć boli mnie, że nie udało się wywalczyć trzeciego miejsca. Z drugiej strony czwarta pozycja jest najlepsza jaką ten klub zajął w Ekstraklasie od lat. Do Polski przyjeżdżałem z wielkim respektem dla piłkarskiej kultury i tradycji tego kraju i z takim samym poczuciem wyjeżdżam. Myślę, że sam zostawiłem w Lechii pozytywny ślad, że jest na czym tu budować. Wszystkim dziękuję za wsparcie, a w następnym sezonie życzę klubowi poprawienia pozycji.
Zobacz także: "To sok z aloesu daje mi taką moc!". Który piłkarz to powiedział?
- Z TSV podpisał pan kontrakt na dwa lata…
- Dokładnie jeden plus jeden. Tu znów zaczynam od zera, a w Lechii miałem już fundamenty. Ale, jak mówiłem, nie zawsze człowiek sam decyduje o tym, gdzie się znajduje w danym miejscu. I jeszcze jedno: nie zostawiłem Lechii dla kasy. W życiu nie zawsze pieniądze są na pierwszym miejscu.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail