Cracovia na Lechu Poznań chciała wziąć rewanż. W rundzie jesiennej "Pasy" przegrały w stolicy Wielkopolski 1:2. Wtedy przy Kałuży nikt nie zwiastował kryzysu. Drużyna wciąż utrzymywała się w czołówce ligowej stawki i kibice sądzili, że ekipa z Grodu Kraka powalczy o europejskie puchary. Rzeczywistość okazała się brutalna. Kolejne kolejki to dla krakowian walka o ligowy byt. Po dziewiętnastu seriach gier podopieczni Jacka Zielińskiego mieli tyle samo punktów co znajdujący się w strefie spadkowej Ruch Chorzów.
Lech Poznań radzi sobie w Ekstraklasie coraz lepiej. Od kiedy zespół prowadzi Nenad Bjelica "Kolejorz" przegrywa z rzadka i z dołu tabeli wywindował się na piąte miejsce, tracąc przed dwudziestą kolejką do lidera - Jagiellonii Białystok - osiem punktów. W sobotę jednak poznaniacy musieli odrabiać straty. Tuż przed przerwą do ich siatki trafił Marcin Budziński, dając miejscowym kibicom mnóstwo radości.
Po zmianie stron Lech nie ustawał w dążeniu do wyrównania. Wreszcie udało się na niecały wadrans przed końcem, gdy Grzegorza Sandomierskiego pokonał Lasse Nielsen. To właśnie 29-letni duński obrońca załatwił "Kolejorzowi" dość spokojną zimę. Z trzydziestoma dwoma punktami na koncie ekipa z Wielkopolski najbliższe miesiące spędzi na piątym miejscu w tabeli. Cracovia z dwudziestoma jeden "oczkami" znajduje się tuż nad kreską i posada Jacka Zielińskiego wisi na włosku.