„Super Express”: - Raków rozkręcił się już na dobre?
Paweł Skrzypek: - Potwierdzeniem tego, że zespół złapał rym i jest w dobrej formie, są te cztery wygrane z rzędu. Trener Marek Papszun naprawdę może być zadowolony z tych ostatnich występów. Ale jak tak sobie patrzę na kadrę, to ma niezłych zawodników i wie, jak ich wykorzystać. W przeciwieństwie do Legii, gdzie nie ma tego pola manewru. Po urazach wracają wartościowi gracze. Pierwszy skład jest mocny, a zmiennicy jak wchodzą, to też dają radę. Dlatego tak dobrze to funkcjonuje.
- Na odkrycie wyrasta Jonatan Braut Brunes, który w dwóch ostatnich meczach strzelił cztery gole. Raków w końcu znalazł wymarzonego napastnika?
- Na to wychodzi, bo jak patrzę na grę Norwega, to jest to właśnie zawodnik pola karnego. Nie cofa się zby głęboko, tak jak Ivi Lopez, który dużo "podróżuje" po boisku. Brunes trzyma się pola karnego, a na nim wie, gdzie się znaleźć, żeby wykorzystać błąd rywala. Ma teraz swoje pięć minut.
- Skąd nagle taki wystrzał formy Norwega?
- To kwestia zaufania ze strony trenera Papszuna, który obserwował go na treningach i dostrzegł w nim to, czego nie mieli inni gracze. Cierpliwość szkoleniowca do Wikinga została nagrodzona. Przykład Brunesa pokazuje, że warto czasami poczekać, żeby to w końcu zaskoczyło. Chłopak czuł zaufanie ze strony trenera i podziękował za to bramkami. A trener Papszun może spojrzeć w lustro i powiedzieć: miałem rację, dobrze zrobiłem.
- Norweski napastnik podtrzyma strzelecką serię z Legią?
- Nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak się stało. Na pewno na Brunesie będzie skupiona uwaga, bo złapał wiatr żagle. Z Lechią wykazał się sprytem, szybko reagował. Z Piastem pokazał szybkość, wiedział też co chce zrobić. Przetrzymał obrońcę, uwolnił się spod jego opieki i na koniec ładną podcinką pokonał bramkarza. Nie panikuje i zimną krwią wykorzystuje okazje.
- Przykład Brunesa pokazuje, że warto czasami poczekać, żeby to w końcu zaskoczyło. Chłopak czuł zaufanie ze strony trenera i podziękował za to bramkami. A trener Papszun może spojrzeć w lustro i powiedzieć: miałem rację, dobrze zrobiłem - mówi Paweł Skrzypek w rozmowie z Super Expressem.
- Jak za to wypada Ivi Lopez?
- Wiadomo, że to kluczowy gracz dla trenera Papszuna, który w niego wierzy. Hiszpan wrócił po długiej przerwie i widać, że jeszcze nie jest tak mocny jak wcześniej. Ale z nim może być podobnie jak z Norwegiem. W końcu odpali i znów będzie liderem zespołu. Moją uwagę przykuwa też Gustav Berggren, który robi grę w środku pola. Trener Papszun mówił o nim, że to wojownik. I ma rację. Szwed jest silny i świetnie wywiązuje się z zadań defensywnego pomocnika. Dla mnie jest w TOP 3 na tej pozycji w lidze. Jest dobry nie tylko w odbiorze, ale potrafi kiwnąć i ma to decydujące podanie.
- Na kogo stawia pan w niedzielnym hicie?
- Faworytem jest Raków, bo Legia w lidze gra jak gra. Szczególnie, że obrona Legii jest dziurawa, a trener Goncalo Feio nie wie, komu ma w niej zaufać. Mylą się w niej wszyscy. Najpewniejszy wydaje się Steve Kapuadi, choć i jemu ostatnio przydarzyły się błędy. Legii peleton w lidze odjechał. Dlatego musi gonić ze zwiększoną siłą.
- Co jest jej problemem?
- W Legii nie ma monolitu. Nowi zawodnicy nie poprawili jej jakości. Szkurin może i ma coś w sobie, ale jak na razie zżera go presja. Gra pod prądem, bo ma problem z najprostszym przyjęciem piłki. To walczak, jest silny i wiele się od niego oczekuje, ale czy będzie takim snajperem, którego potrzebują w stolicy? Nie pomyliłem się za to, co do oceny Wahana Biczachczjana. Jest bardzo schematyczny i przy lepszych graczach zatracił blask. Gual dalej bardziej irytuje niż daje radość. Dobrze wygląda Kacper Chodyna, który łapie wiatr w żagle. Jednak szkoda mi Pawła Wszołka na prawej obronie, bo robi dużo kilometrów, ale tak naprawdę to Legia straciła w ofensywie na przesunięciu go do tyłu.