Bliźniacy z Ligi Mistrzów

2009-09-29 6:00

Michał (33 l.) jest obrońcą greckiego Olympiakosu Pireus, Marcin (33 l.) to napastnik cypryjskiego APOEL-u Nikozja. Oba kluby grają tam, gdzie już dawno nie było polskich drużyn - w Lidze Mistrzów. Nie mamy w Champions League swojego przedstawiciela, mamy za to polskich bliźniaków.

"Super Express":- Większe szanse na awans ma Michał, czy ty?

Marcin Żewłakow: - Nie da się ukryć, że Michał gra w bardziej utytułowanej drużynie, dla której udział w Champions League jest czymś normalnym. To doświadczenie stawia go w lepszej sytuacji. Ja debiutuje na tej imprezie, dlatego nie ukrywam, że gdybym to ja awansował, to mógłbym Michałowi to długo przypominać (śmiech).

- Chciałeś, żeby APOEL trafił do grupy z Olympiakosem?

- Bardzo. Jeszcze przed losowaniem w mojej wymarzonej grupie oprócz nas była Barcelona, Olympiakos i Alkmaar. Przed losowaniem drużyny z 4. koszyka serce zabiło mi szybciej. Niestety...

- Założyłeś się z bratem o to, kto wyjdzie z grupy: APOEL czy Olympiakos?

- Nie było żadnego zakładu między nami, choć w przypadku bezpośredniego meczu chyba bym zaryzykował. Jak zwykle nagrodą za zwycięstwo byłaby możliwość upokorzenia przegranego. Na tę okazję wymyśliłbym coś specjalnego, np. kazałbym mu wynająć limuzynę, przebrać się w czarny garnitur, założyć białe rękawiczki, czapkę szofera i zawieść mnie na lotnisko po meczu. Oczywiście usiadłbym z tylu.

- Koledzy z APOEL-u wiedzą, że twój brat gra w LM?

- Tak, piłka grecka jest tu wszechobecna, oprócz swojej drużyny każdy Cypryjczyk kibicuje również jakiejś greckiej, a Olympiakos ma tu najwięcej fanów. Kiedy tu przyjechałem, nazwisko Żewłakow już kojarzyło się wielu kibicom i było to zasługą Michała.

- Jutro czeka was mecz z Chelsea. Grałeś kiedykolwiek przeciwko któremuś piłkarzowi "The Blues"? Któryś wdał ci się we znaki?

- Z Chelsea przyjdzie mi zagrać po raz pierwszy. Mam nadzieje, że będę miał z tego spotkania miłe wspomnienia i może to mi uda się wdać któremuś z nich we znaki (śmiech). Najbardziej cenię Didiera Drogbę - bramkostrzelnego i charyzmatycznego "kolegę po fachu", choć tak naprawdę każdy z "The Blues" zasługuje na szacunek.

- Tak szczerze, da się z tej grupy wyjść? Myślicie o awansie?

- Ciężko myśleć o awansie przy takich rywalach jak Chelsea, Porto czy Atletico, choć boisko to zweryfikuje. Dodatkowo fakt, że jesteśmy kopciuszkiem na "tym balu" też nam nie pomaga. Z drugiej strony, na takim szczeblu rozgrywek nie ma co liczyć na taryfę ulgową i łatwego przeciwnika, dlatego nie ma co za dużo myśleć i kalkulować. Trzeba grac z każdym, próbować łapać punkty nawet z najlepszymi bo to one wyznaczają ewentualne szanse i cele.


- Przechodząc do APOEL-u przeszło ci przez myśl, że będziesz grał w Lidze Mistrzów?

- Nie, tym bardziej cieszę się z tego. Pamiętam, że kiedy oglądałem mecze LM, zastanawiałem się czy kiedyś będzie mi to dane. To wspaniałe uczucie. Stanąć na pięknym stadionie przed kilkutysięczną publicznością, wysłuchać hymnu LM, zagrać mecz przeciwko znanym piłkarzom - super!

- Masz w planach powrót do polskiej ligi? Jeśli tak, to do jakiego klubu?

- Owszem, takie rozwiązanie też biorę pod uwagę, choć nigdy nie wiadomo gdzie nas piłka zagoni. Dziś w polskiej lidze chyba najbliżej mi z wiadomych względów do Polonii Warszawa.

- Michał żartuje, że często teraz do niego dzwonisz...

- Nareszcie po latach posuchy i kilkuletniego wypominania w prasie doczekał się i może liczyć na telefon od brata. Ale za te wszystkie klasówki, sprawdziany i zaliczenia, które za niego w liceum odwalałem, to on powinien się teraz bardziej starać.

Najnowsze