Była 92. minuta meczu, kiedy do wrzuconej rozpaczliwie w pole karne HSV piłki wyskoczył wielki jak dąb Patrick Owomoyela. Piłkarz Borussii podbił ją głową tak, że spadła dokładnie w miejsce, w którym stał Błaszczykowski, a Polak bez namysłu uderzył na bramkę. Zrobił to tak dobrze, że po soczystym strzale futbolówka niemal rozerwała siatkę.
Klopp szybki jak Bolt
Chwilę później telewizyjne kamery pokazały trenera Jurgena Kloppa, który w szale radości przebiegł sprintem wzdłuż całego boiska, wściekle wymachując rękami. "Biegł tak szybko, że chyba pokonałby Usaina Bolta" - żartują dzinnikarze "Bildu".
Przeczytaj koniecznie: Kuszczak nie zawiódł
- Cóż, jestem nie tylko trenerem Borussii, ale również wielkim fanem mojego zespołu - komentował z uśmiechem zabawną sytuację sympatyczny Klopp. - Kiedy Kuba trafił, emocje były tak duże, że musiałem coś zrobić, żeby nie eksplodować.
Kuba ssał kciuk
Błaszczykowski, który po strzeleniu gola cieszył się, ssąc kciuk (to na cześć potomka, który wkrótce ma przyjść na świat), rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Wszedł na boisko w 62. minucie. - Taki rezerwowy to skarb. To nasz bardzo ważny piłkarz - komentował Klopp.
Kuba zmienił Roberta Lewandowskiego, który - delikatnie mówiąc - nie zachwycił. Niemieckie media zgodnie uznały, że "Lewy" był zdecydowanie najgorszym piłkarzem na boisku, znów nie mogąc się odnaleźć w nietypowej dla siebie roli - ofensywnego pomocnika. Trzeci z Polaków w Borussii, Łukasz Piszczek, rozegrał cały mecz i zagrał poprawnie.