„Super Express” - Trochę się u ciebie zmieniło od tamtego czasu...
Ebi Snolarek: - Wtedy nie miałem ani żony, ani dwóch synów tak jak teraz. Ale wszystko ma swój czas. Skończyłem karierę, często bywam w Polsce, trochę działam w piłce, trochę też poza. A mecz z Portugalią oczywiście obejrzę. W polskiej telewizji, bo jestem właśnie w kraju.
- To co dokładnie robisz po zakończeniu kariery?
- W Uniejowie, niedaleko Łodzi, funkcjonuje akademia piłkarska, której jestem patronem. Odwiedzam to miejsce co najmniej raz w miesiącu, a nawet częściej. Pomagam też Polskiemu Związkowi Piłkarzy. Spodobało mi się to co robią, chcą zadbać o piłkarzy. Składka wynosi dla zawodnika tylko 25 złotych rocznie, a w zamian można liczyć na pomoc w przypadku kłopotów z kontraktem, zniżki przy ubezpieczeniu, a nawet wsparcie prawnika, bo PZP ma ich dziesięciu. Współpracuję też z łódzką agencją menedżerską jako doradca. Poza tym, załatwiam pewne sprawy w Łodzi. Kiedyś kupiłem tu ziemię i teraz nadszedł czas na decyzję co z nią zrobić.
- Wracając do pamiętnego starcia z Portugalią… To był twój najlepszy w kadrze?
- Nie, myślę, że nie. Najpełniejszą satysfakcję miałem po meczu z Belgią, w którym też strzeliłem dwa gole. Bo tamten występ pieczętował nasz awans na EURO. Natomiast fajnie, że znów z Portugalią gramy na Śląskim. Bo tam grałem najlepsze mecze. A wiesz dlaczego?
- Nie wiem. Dlaczego?
- Między innymi dlatego, że… nie zdawałem sobie w pełni sprawy jakie to wyjątkowe miejsce! Dopiero gdy lata później oglądałem w telewizji reportaż o historii tego stadionu, a puszczali go przy okazji nowego otwarcia Śląskiego, to w pełni zrozumiałem co tam się kiedyś działo, jak wielcy piłkarze tam grali, co tam zrobiono dla polskiej piłki. I pomyślałem: kurde, gdybym to wszystko wiedział wcześniej, to grałbym tam chyba pod większą presją. A tak to miałem większy luz.
- A było wtedy świętowanie po meczu?
- Najpierw… udzieliłem wywiadu telewizji siedząc w jacuzzi. Miałem wtedy piwko czy szampana. A potem musiałem wcześnie wstać, bo nad ranem miałem samolot, a o 10:30 musiałem się stawić na treningu Borussii.
- Wtedy przeciw Polsce zagrał Cristiano Ronaldo. Teraz go zabraknie…
- I szkoda, bo to wielki piłkarz. Dla kibiców zobaczyć takiego gracza na żywo to zawsze frajda.
- Będzie za to Robert Lewandowski, który rozegra setny mecz dla Polski…
- W związku z tym życzę mu, aby też strzelił dwa gole. A wynik? Niech będzie powtórka – 2:1.
- A kiedy zaczną trafiać twoi synowie: 8-letni Mees i 3-letni Faas?
- Już trafili i to w obecności 80 tysięcy ludzi. Byłem niedawno zaproszony na pożegnalny mecz Romana Weindenfellera, bramkarskiej legendy BVB. I na nasz mecz, „dziadków”, przyszło tyle ludzi. A po wszystkim wziąłem na murawę synów i trochę pokopali do bramki.
- Będą z nich piłkarze?
- Jeszcze nie wiem. Zadzwoń za 10 lat to wtedy ci powiem…