To pierwsze trafienie reprezentanta Polski we francuskiej ekstraklasie.
- Niektórzy mówią, że to bardziej prezent ze strony bramkarza rywali niż moja zasługa - uśmiecha się Polak. - Ale nie zmienia to faktu, że to jednak po moim strzale piłka wpadła do siatki. Przyjęcia urodzinowego jednak nie będzie ze względu na to, że we Francji jestem bez rodziny - zdradza pomocnik.
Krychowiak zbiera pozytywne oceny za występy, ale tego samego nie można powiedzieć o jego klubie. Stade de Reims zajmuje 18. miejsce. Ale najgorsze jest to, że beniaminek nie wygrał już 14 meczów z rzędu. Ostatnie zwycięstwo miało miejsce na początku... października 2012.
- Nigdy wcześniej nie miałem takiej złej serii - wylicza. - Wpadliśmy w jakiś dołek, bo z Tuluzą nawet rzutu karnego nie wykorzystaliśmy. Wcześniej z Sochaux przegraliśmy, bo sędzia nie zobaczył, że rywal dotknął piłkę rękę. Każdy zadaje sobie pytanie, w czym tkwi problem. Alarm musi być, bo za długo to już trwa. Ale wyjdziemy z tego.
Mimo ostatnich niepowodzeń Krychowiak jest przekonany, że jego klub przezwycięży kryzys i tym samym uniknie degradacji.
- To nie jest tak, że gramy źle, że odstajemy od reszty ligi - ocenia. - Sytuacji bramkowych nam nie brakuje. Ktoś stwierdził, że mamy siódmą obronę ligi, ale napad już ostatni. Niestety, mamy problem ze zdobywaniem goli. Stać nas na utrzymanie. W ogóle nie dopuszczam takiej myśli, że możemy spaść z ligi.
Krychowiak nie marnuje czasu we Francji. Ostatnio postanowił zadbać o wykształcenie.
- Szkoła to najlepsza inwestycja na przyszłość - uważa. - Uczę się o organizacji klubu sportowego. Studia trwają dwa lata, a ja jestem na pierwszym roku. Napisałem już dwie prace dotyczące funkcjonowania klubu. Pierwsza została zaliczona, a drugiej wyników jeszcze nie znam. Teraz piszę już trzecią pracę. Przez cały okres będzie ich osiem.