Praca Zbigniewa Bońka w Polskim Związku Piłki Nożnej była pełna różnych historii. "Zibi" obejmował federację w momencie, w którym ta potrzebowała gruntownej przebudowy po nieudanych dla kadrych mistrzostwach Europy w 2012 roku. Kolejne Euro było już dla "Biało-czerwonych" bardzo udane, zwieńczone zameldowaniem się w najlepszej ósemce turnieju. Pracka Bońka nie w pełni jednak przypadła do gustu każdeemu. Jan De Zeeuw, dyrektor kadry za czasów Leo Beenhakkera, udzielił ciekawych wypowiedzi "Onetowi".
Zobacz też: Tomaszewskiemu puściły nerwy! Musiał zadać Paulo Sousie to pytanie! Chodzi o Lewandowskiego, nie może tego pojąć
– Mam być szczery? Dokładnie trzy lata temu, 11 października, na zmodernizowanym Stadionie Śląskim w Chorzowie odbył się mecz Polski z Portugalią w Lidze Narodów. Wówczas jeden z zawodników, w porozumieniu z paroma innymi zadzwonił do mnie z taką propozycją. Pomysł był taki, żeby zaprosić drużynę, która ograła Portugalię oraz Leo [Beenhakkera - red.]. Mieli wyjść na boisko i pożegnać się z kibicami. Problem polega na tym, że macie, a w zasadzie mieliście prezesa, który jest najważniejszy. Wówczas nie zgodził się na taki pomysł - skwitował De Zeeuw.
I dodał: – Zresztą na 100-lecie PZPN kadra Beenhakkera także została pominięta. Leo nie ma pretensji o to, że go nie zaproszono na jubileusz, tylko o to, że prezes Boniek powiedział, że wysłał mu zaproszenie, a to nieprawda. To zwykłe kłamstwo. O tym, że odbędzie się taka uroczystość, Leo dowiedział się ode mnie. Zresztą tamte eliminacje i historyczny pierwszy awans na mistrzostwa Europy jest pomijany, nie było o tym nawet wzmianki!
Z takich słów Zbigniew Boniek z pewnością nie będzie zadowolony.