Łukasz Fabiański - najbardziej wyluzowany "Łabędź" i cichy lider reprezentacji

2018-03-29 21:44

Nie pcha się przed kamery, nie lubi rozgłosu, a w mediach próżno szukać skandali z jego udziałem. Choć Łukasz Fabiański zdecydowanie lubi stać w cieniu, to na boisku staje się jednym z liderów. Czy to swojego klubu - Swansea - czy reprezentacji Polski. Bo i w jednej i drugiej drużynie jest nie tylko postacią nad wyraz lubianą, ale przede wszystkim traktowaną jak absolutny wzór profesjonalizmu.

Co uważniejsi fani, którzy podczas zgrupowań reprezentacji Polski regularnie oglądają filmiki autorstwa "Łączy Nas Piłka" z pewnością zauważą, że Łukasza Fabiańskiego trudno zakwalifikować do którejkolwiek z grupek, które na przestrzeni ostatnich miesięcy czy lat utworzyły się w kadrze. Nie jest showmanem, jak Grzegorz Krychowiak czy Wojciech Szczęsny, nie należy też do popularnych "fusów", w których prym wiedzie największy chyba żartowniś - Artur Jędrzejczyk. "Fabian" zwykle jest zdystansowany, nie pcha się przed kamery, ale jednocześnie to wzór profesjonalizmu nie tylko na boisku. Gdy dziennikarz zada mu pytanie - choćby takie niewygodne - robi wszystko, byle tylko swoją odpowiedzią go usatysfakcjonować. Gdy kibic poprosi o autograf - choćby po ciężkim treningu, gdy marzy się jedynie o prysznicu i rzuceniu na łóżko - nie narzeka pod nosem, a składa podpisy, pozuje do zdjęć i rozmawia z fanami.

Człowiekiem wielkiej kultury i świetnie wychowanym był od dawna, ale spokoju na boisku i poza nim musiał się uczyć przez lata. Jak sam przyznał w niedawnym wywiadzie z "Przeglądem Sportowym" jako młody zawodnik miał spore problemy z koncentracją. Po prostu zżerał go stres. Ale współpraca z psychologiem przyniosła zamierzony efekt. Choć w trakcie swojej kariery Fabiański doświadczył wielu trudnych chwil - począwszy od przeprowadzki do Londynu, przez kontuzje aż po utratę miejsca w składzie Arsenalu - to dzięki cierpliwości i pracy nad sobą doszedł do momentu, w którym jest teraz.

Jako młody bramkarz zapowiadał się znakomicie. Dopiero co skończył 21 lat, a już zdobył z Legią Warszawa mistrzostwo Polski i niedługo później trafił do wielkiego wtedy jeszcze zespołu Arsene'a Wengera. Z perspektywy kibica wydaje się, że jego przygoda z "Kanonierami" nie należała do najbardziej udanych - trudno tak powiedzieć, gdy w ciągu siedmiu lat zagrało się tylko w siedemdziesięciu ośmiu spotkaniach. Jesteśmy jednak przekonani, że zapytany o to "Fabian" określiby ten czas raczej mianem wspaniałego doświadczenia i gigantycznej lekcji futbolu oraz życia, zamiast rozczarowaniem. Swoje miejsce na świecie odnalazł dopiero w walijskim Swansea. Tam nie tylko błyskawicznie wywalczył miejsce w składzie i stał się bodaj najważniejszym punktem zespołu, ale niezwykle przypadł do gustu kolegom i kibicom. Zresztą w klubie kochają go praktycznie wszyscy - począwszy od sztabu szkoleniowego aż po sprzątaczki. Dla wszystkich jest tak samo serdeczny, bo nigdy nie udaje kogoś, kim nie jest. I pewnie właśnie dlatego dorobił się opinii najbardziej wyluzowanego zawodnika "Łabędzi".

Nie chodzi o podejście do obowiązków czy postawę na boisku. Tu zawsze pracuje na sto procent. Dzięki temu w reprezentacyjnej szatni jest jedną z najważniejszych postaci. Charyzmatyczną, ale nieco wycofaną, bo do Roberta Lewandowskiego czy Kuby Błaszczykowskiego nieco mu brakuje. Ale gdy masz go za plecami w bramce, to nie musisz się o nic martwić. A taka pewność jest często kilka razy lepsza, niż setki motywujących słów. Bo "Fabian" to właśnie taki cichy lider, którego w drużynie chciałby mieć każdy trener na świecie.

ZOBACZ: Kamil Glik - podatkowy książe Monako i jego trudne dzieciństwo

Najnowsze