Kamil Glik - podatkowy książe z Monako i jego trudne dzieciństwo

2018-03-28 18:43

Na boisku nie bierze jeńców. Tam, gdzie nie jeden bałby się wsadzić nogę, on bez chwili zastanowienia wkłada głowę. Jest boiskowym walczakiem, który techniczne braki nadrabia charakterem i pasją. Serce do gry doprowadziło Kamila Glika do francuskiego raju dla podatników. Obrońca reprezentacji Polski w Monako nie musi płacić ani centa podatku. Na pensję na pewno nie narzeka i chętnie się nią dzieli, o czym świadczy przykład z jego rodzinnej miejscowości.

Skoro o Jastrzębiu-Zdroju mowa, to przypomnieć trzeba, że właśnie z tego śląskiego miasta pochodzi Kamil Glik. Wychował się na osiedlu "Przyjaźń", któremu daleko do warszawskiego Wilanowa. Okolica nie była przyjemna. W domu państwa Glików nie potykano się o sztabki złota. Co gorsza, ojciec piłkarza często nadużywał alkoholu i między nim a młodym Kamilem dochodziło do spięć. Zawodnik opowiedział o swoim niełatwym dzieciństwie w biografii "Kamil Glik. Liczy się charakter". Jako młodzian miał trudną osobowość, która powodowała, że w szkole miewał różne problemy. Zawsze był impulsywny i emocjonalnie podchodził do wszystkiego, co robił. Czasem była to wada, ale właśnie takie cechy doprowadziły Glika do wielkiej sławy. Warunki, w których Kamil spędził swoje dzieciństwo, bardziej sprzyjały zejściu na złą ścieżkę, niż zawrotnej karierze piłkarza. Mimo to chłopak z jastrzębskiego osiedla stał się najlepszym polskim obrońcą.

Piłkarskiego rzemiosła uczył się w Hiszpanii, do której trafił po pobytach w szkółkach piłkarskich mieszczących się blisko miejsca jego urodzenia. Przez rok był piłkarzem wielkiego Realu Madryt, choć oczywiście występował w drużynie C "Królewskich". W 2008 roku wrócił do Polski, a konkretnie do Piasta Gliwice, w barwach którego debiutował na boiskach Ekstraklasy. Po dwóch sezonach odszedł do Włoch. US Palermo zapłaciło za ówczesnego 22-latka milion euro, ale nie dało mu szansy debiutu. Wypożyczyło do Bari, a później sprzedało z podwójnym zyskiem do FC Torino.

W Turynie Kamil Glik spędził pięć sezonów i stał się symbolem sukcesów klubu. Przeprowadził drużynę od Serie B, przez awans do elity i trudną walkę o utrzymanie w niej, aż po stworzenie silnego zespołu, który wywalczył awans do europejskich pucharów. "Glikson", jak nazywany jest przez kolegów, wyrobił sobie we Włoszech markę porównywalną do tej, jaką po dziś dzień cieszy się Zbigniew Boniek. W 2016 roku AS Monaco zapłaciło za Polaka 11 milionów euro i ten zakup zwrócił się błyskawicznie. W swoim pierwszym sezonie w księstwie Glik był częścią drużyny, która zdetronizowała Paris Saint Germain, sensacyjnie zdobywając mistrzostwo Francji i pozytywnie zaskakiwała w Lidze Mistrzów, z którą pożegnała się dopiero w półfinale.

W reprezentacji Polski środkowy obrońca zadebiutował 20 stycznia 2010 roku w meczu z Tajlandią. Wystarczyły mu 43 minuty z orzełkiem na piersi, by zdobyć gola dla drużyny narodowej. Był to jeden z czterech goli, jakie zdobył Glik w 58 meczach w kadrze. Najmilej wspominanym trafieniem defensora było to z 2012 roku, kiedy uratował remis w eliminacyjnym pojedynku z Anglią.

Dzięki temu, że Glik jest piłkarzem AS Monaco, nie musi odprowadzać podatków na mocy prawa, które obowiązuje we francuskim księstwie. Po podwyżce, jaką Polak otrzymał od właściciela mistrzów Francji 2016/17, zarabia rocznie trzy miliony euro. Do tego dochodzą oczywiście bonusy, premie, a także zyski z meczów reprezentacji i kontraktów reklamowych. Jego roczne przychody oscylują więc około 15 milionów. Piłkarz ma jednak gest i nie stroni od dzielenia się swoimi środkami. Najlepszym przykładem jest dofinansowanie przez obrońcę Monaco budowy boiska na osiedlu, na którym ten się wychowywał. Dzięki dotacji Glika (150 tysięcy złotych) młodzież w Jastrzębiu ma do dyspozycji nowoczesne boisko piłkarskie typu "Orlik".

Kamil Glik zakończy karierę reprezentacyjną po MŚ 2018?

Najnowsze