- Cieszę się z tego wyróżnienia, bo być kapitanem to wyjątkowa sprawa. To spełnienie dziecięcych marzeń. Nie był to żaden ciężar. Cieszę się, że był pierwszy mecz z opaską i trzy punkty – powiedział po meczu Piotr Zieliński.
- Brakowało wam Lewandowskiego?
- Wiadomo, że Roberta nam brakowało. To jeden z najlepszych napastników na świecie, najlepszy polski piłkarz. Ale są inni, którzy go zastępują bardzo dobrze. Na pewno mogliśmy strzelić więcej goli, ale ważne, że kreowaliśmy sytuacje. Z tego trzeba się cieszyć.
- Warunki były takie trudne?
- Najgorsze były na rozgrzewce, wręcz fatalne. Wiał mocny wiatr, padał deszcz. Było bardzo zimno. Ale jak już zaczął się mecz to ten deszcz przestał padać i było już lepiej.
- Z nowym selekcjonerem pojawił się nowy duch tej reprezentacji?
- Jest to nowe rozdanie. Czuć to. Nowy trener swoje zasady próbuje nam przekazać. Najważniejsze, że z Wyspami Owczymi to wszystko zafunkcjonowało. Wygraliśmy, a teraz wszystko w naszych nogach i głowach, żeby mecz w niedzielę wygrać a potem dobrze przygotować się na finał z Czechami.
- Z czego wynikało to, że brakowało zgrania i widać było nerwowość?
- Ja tam nerwowości nie widziałem. Kontrolowaliśmy to spotkanie, a w meczu to jest normalne, że drużynie coś nie wyjdzie. Bywają momenty, że to rywal przejmie na chwilę piłkę i coś tam porobi. Ale ci z Wysp Owczych jakoś nam nie zagrozili. Strzeliliśmy dwa gole, mogliśmy dwa więcej, ale liczą się trzy punkty.
- Przed nami mecz z Mołdawią. Będzie rewanż za kompromitującą klęskę?
- Pamiętamy, jakie błędy tam popełniliśmy. Postaramy się, żeby w Warszawie tych błędów nie zrobić i wygrać mecz. Wiemy, jak wyglądała pierwsza połowa, gdzie z ich strony było zero zagrożenia. W drugiej połowie było całkiem inne granie i przegraliśmy mecz.
- Spodziewałbyś się, że po takich wynikach wciąż wszystko będzie zależeć od was?
- Wierzyłem w to. Grałem w Albanii, wiem jakich mają zawodników i liczyłem na to, że wygrają i nam pomogą. Mam też tam kilku znajomych i tuż po meczu prosiłem, żeby dali z siebie wszystko w tym spotkaniu. Dla nich to praktycznie zamknięcie tych eliminacji, mają prawie pewny awans.
- Co dała ci opaska w tym meczu?
- Nic. Tyle, że miałem ją na lewej ręce. Nie potrzebuję opaski, żeby być pewnym siebie. Ciężaru nie było, ale był zaszczyt reprezentować Polskę jako kapitan na arenie międzynarodowej. Spełnienie dziecięcych marzeń. Fajnie było.
- A numer 10?
- Dziesiątka to mój ulubiony numer, więc czekałem na niego. Jak już Grzesiu definitywnie skończył karierę w kadrze, to od razu zakomunikowałem, że ta dziesiątka przechodzi do mnie. Będzie mi służyć.