- Fernando Santos to człowiek, który broni swoich racji, narzuca swoje warunki, a piłkarze akceptują, choć nie są łatwe, bo oznaczają dużą dyscyplinę – tak charakteryzował osobowość trenera Biało-Czerwonych Mielcarski w dużym wywiadzie dla „Super Expressu”. Te cechy widział już w pracy klubowej, będąc jego podopiecznym. Rola selekcjonera – jego zdaniem – jeszcze je wzmocniła.
- Praca selekcjonera bardzo różni się od tej w klubie. Inne jest przygotowanie treningu, przekaz płynący do zawodników, ich dobór. Trzeba mieć też – poza wiedzą – stosowną osobowość w kontaktach z piłkarzami, którzy przecież w klubach też pracują z wielkimi ludźmi. Ale on – po czterech latach pracy z Grekami i osiem z Portugalczykami – wszystkie nawyki i schematy niezbędne na tym stanowisku ma przyswojone. Przemawia językiem selekcjonera – ocenia Santosa nasz rozmówca.
Grzegorz Mielcarski ocenił nowego selekcjonera w punktach
Mielcarski wystawia też nowemu trenerowi Polaków konkretną... notkę punktową w kilku kategoriach. - Każdy trener ma cechy, za które jest bardziej lub mniej lubiany. Jeden „kupuje” piłkarzy tworzoną przez siebie atmosferą, nawet jeśli jest ciut słabszy taktycznie. Inny szacunek zdobywa za bycie katem albo dobrym taktykiem. Jeszcze inny celuje w charakterologiczny dobór drużyny – wylicza te kategorie, następnie je podsumowując. - Nie powiem, że Santosowi za każdy z tych elementów wystawiłbym „dziesiątkę”. Ale „ósemkę” na pewno – dopowiada srebrny medalista igrzysk w Barcelonie.