Tytuł króla jest, ale pieniędzy za to nie będzie
Robert Lewandowski zdobył trzecią koronę króla strzelców na niemieckich boiskach, dosłownie miażdżąc konkurencję. Lewy trafił 29 razy, a drugi w klasyfikacji, Nils Petersen, uciułał ledwie 15 trafień. W niektórych przypadkach zawodnicy mają w kontraktach bonusy za określoną liczbę trafień lub właśnie za koronę strzelców. Ostatnio dużą premię za taki wyczyn skasował znany z występów w Legii Aleksandar Prijović (świeżo upieczony król strzelców ligi greckiej w barwach PAOK Saloniki). Czy tak samo jest w przypadku kapitana kadry? Jak się okazuje nie! Z moich informacji wynika, że w kontrakcie Roberta Lewandowskiego nie ma zapisu, który w przypadku wygrania korony gwarantuje mu jakikolwiek bonus. Słowem: za pierwsze miejsce, poza symboliczną armatką od lat przyznawaną w Niemczech, Lewandowski nie dostanie ani grosza. Owszem, RL ma szansę na potężny bonus, co ujawniłem w jednym z poprzednich odcinków vloga, ale warunkiem jest zajęcie miejsca na podium wyborów najlepszego piłkarza świata (Złota Piłka lub Piłkarz Roku FIFA). Jeśli to mu się uda, to wtedy bawarczycy wypłacą mu milion euro premii.
Kiedyś był płaszcz, teraz miliony
A skoro o finansach mowa, to nie sposób nie wspomnieć o nich w kontekście ostatniej kolejki Ekstraklasy. Jak pisaliśmy z redakcyjnym kolegą Piotrem Dobrowolskim, zarówno Legia, jak i Jagiellonia oferują swoim piłkarzom bardzo godziwe premie za pierwsze miejsce. Jeśli Legia sięgnie po dublet (a Puchar Polski ma już w kieszeni), to do podziału będzie 6 milionów złotych. Wychodzi na to, że to rekordowa premia w historii klubu, bo do tej pory najwięcej było 5,5 miliona, też za dublet. A z premiami w Legii różnie bywało. Za pierwszy tytuł, w 1955 roku, Lucjan Brychczy i spółka dostali po… skórzanym płaszczu z puli generalskiej. Sezon później Legia też triumfowała, a nagrodą był… wyjazd na tournee po NRF, co w czasach, gdzie wyjazdy były niemal niemożliwe, stanowiło dużą gratkę. Były też czasy, gdy Legia płaciła w miliardach, ale chodziło o starą walutę. Teraz jest wspomniane sześć milionów i piłkarze z Łazienkowskiej są bliscy zgarnięcia tej puli, bo do wygrania ligi wystarczy im remis w Poznaniu.
Płock gra o milion
Na premiach nie skąpią też w Białymstoku. Z naszych informacji wynika, że szefowie Jagiellonii obiecali swoim graczom 2,5 miliona złotych do podziału za pierwsze miejsce. Już rok temu Jaga była blisko, a teraz znów walczy o tytuł do ostatniej kolejki. Wprawdzie bukmacherzy o wiele większe szanse dają Legii (1,15, a Jagiellonii 4,75), ale zarówno w Poznaniu, jak i w Białymstoku wiele może się zdarzyć. W decydującym meczu Jagiellonia zmierzy się z Wisłą Płock, a zespół Jerzego Brzęczka gra o puchary i godziwą premię. Z naszych informacji wynika, że w przypadku awansu do Europy zawodnicy z Płocka podzielą między siebie milion złotych. Dobrą postawę graczy i ewentualny awans do pucharów zamierza też docenić sponsor, Orlen, który ma podpisać nową umowę z klubem. Z tego co słyszymy, może być o 200% wyższa niż obecnie obowiązująca.
Najdroższe picie Boruca?
A skoro o sprawach związanych z finansami mowa, czytam właśnie książkę Sebastiana Staszewskiego (sport.pl) „Tajemnice Kadry”. Na kilka miesięcy przed mundialem idealna lektura, bo Sebastian nie idzie na łatwiznę – nie przepisuje netu, stara się zajrzeć za kulisy, a takie podejście zawsze będę cenił. W książce Staszewskiego jest wiele ciekawych wątków, to właśnie Sebastian jako pierwszy podał konkretne kwoty kar jakie musieli zapłacić kadrowicze za to, że przeholowali z alkoholem w trakcie jednego ze zgrupowań kadry, przed ważnym eliminacyjnym meczem mś 2018. Afera, którą jako pierwszy opisał „Przegląd Sportowy”, długo rozgrzewała środowisko i kibiców, były różne przecieki dotyczące nazwisk i kwot kar, ale dopiero teraz poznaliśmy pełną prawdę. Jak czytamy w książce Sebastiana czterech piłkarzy dostało po 50 tysięcy złotych kary: to Artur Boruc, Kamil Glik, Kamil Grosicki i Łukasz Teodorczyk. Siedmiu innych, jak widać, przeskrobało mniej, bo party kosztowało ich „tylko” 10 tysięcy. W tym gronie znaleźli się Artur Jędrzejczyk, Michał Pazdan, Tomasz Jodłowiec, Maciej Rybus, Krzysztof Mączyński, Sławomir Peszko i Paweł Wszołek. Jak pisze autor, wszyscy uznali swoją winę. Plusem całej tej minusowej sytuacji było to, że pieniądze poszły na cel charytatywny…
Zobacz również: Jupp Heynckes o Lewandowskim: To jest coś, czego nie da się nauczyć
WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin