To był słodko-gorzki dwumecz w wykonaniu biało-czerwonych. W piątek (16 czerwca) Polacy wygrali na PGE Narodowym z Niemcami 1:0. We wtorkowy wieczór sensacyjnie przegrali w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3 mecz eliminacji Euro 2024. Dobry nastrój po zwycięstwie nad przyszłorocznymi gospodarzami Euro zniknął, a zarobki Santosa pozostają na tym samym poziomie.
Fernando Santos za blamaż z Mołdawią zarobi prawdziwą fortunę
Od jakiegoś czasu krążą informacje, że były selekcjoner Portugalii i Grecji zarabia ok. 700 tysięcy złotych miesięcznie (nawet ponad!) za bycie selekcjonerem polskiej reprezentacji. Za takie apanaże powinien zrobić z Biało-Czerwonych drużynę na medal, a na razie jest to drużyna wstydu. Sensacyjny blamaż Polaków w Kiszyniowie 2:3 rozsierdził prezesa Kuleszę, który wezwał Santosa do siebie. Wizyta w siedzibie PZPN z pewnością nie była dla selekcjonera przyjemna. I z pewnością nie pomogły mu wcześniej seryjnie wypalane papierosy.
Prezes PZPN wezwał Santosa na rozmowę, by dowiedzieć się czy ten ma plan wyprowadzenia kadry na prostą. "Emocje po wczorajszym meczu powoli opadają. Rozmawiałem z trenerem Santosem, obaj jesteśmy bardzo rozczarowani jego wynikiem. Mamy świadomość ciężkiej sytuacji w grupie eliminacyjnej, ale obaj również wierzymy, że stać nas na zwycięstwa jesienią i bezpośredni awans do EURO 2024. W historii polskiej piłki były już trudne momenty, ale zawsze działając razem wchodziliśmy z tych kryzysów" - poinformował za pośrednictwem Twittera Kulesza.
Szansa na odgonienie czarnych chmur dopiero we wrześniu. Reprezentacja Polski zagra wtedy na PGE Narodowym z Wyspami Owczymi (7 września) i w Tiranie z Albanią (10 września). Łatwo wyobrazić sobie, co wydarzy się z Santosem, jeśli kadra nie ugra w tych spotkaniach kompletu punktów...