Belgijscy dziennikarze porozmawiali z nią przed szpitalem. Wyraźnie przybita, skrywała pod okularami opuchnięte od płaczu i braku snu oczy. Dźwigała spore torby, w których miała rzeczy dla męża. W domu została roczna Zuzanna i 7-letni Oskar.
Żona Marcina Wasilewskiego (29 l.) nie była na meczu ze Standardem. - Zostałam w domu, by opiekować się naszymi małymi dziećmi. Ale kiedy tylko usłyszałam, co się stało, od razu pojechałam do szpitala. Tamtej nocy nie zmrużyłam oka nawet na chwilę. Nie jest mi łatwo, bo teraz sama muszę się opiekować naszymi dziećmi - dodała.
Żeby móc odwiedzać Marcina, pani Joanna wynajęła opiekunkę, która teraz zajmuje się pociechami. W cięż- kich chwilach wspiera ją również narzeczona Dariusza Dudki, która przyjechała do niej z Francji i też odwiedziła "Wasyla" w szpitalu. Wczoraj wizytę obrońcy reprezentacji Polski złożyli też dyrektor Anderlechtu, Herman Van Holsbeeck i trener Ariel Jacobs.
W Belgii rośnie nienawiść do Witsela i kapitana drużyny Stevena Darfoura, który powiedział, że Anderlecht dostał to, na co zasłużył. Po tym, jak na adres Standardu zaczęły przychodzić e-maile z pogróżkami, domy obu piłkarzy zostały objęte policyjną ochroną. Również wracający z treningu piłkarze poruszają się w eskorcie radiowozów - co więcej, na trasie ich przejazdu usunięto ludzi z wszystkich mostów, bo istniały obawy, że wściekli kibice Anderlechtu mogą zastawić pułapkę.