Obaj mają po 185 cm wzrostu i 78 kg wagi. Są napastnikami, grają z numerem 9 na plecach. Arak, podobnie jak Lewandowski, strzelił gola w Ekstraklasie już w debiucie (2:1 z Górnikiem Łęczna). No i najbardziej przykre podobieństwo - na obu nie poznała się Legia Warszawa i oddała do klubów z niższych lig (Lewandowskiego do Znicza Pruszków, a Araka - do Zagłębia Sosnowiec).
- Od najmłodszych lat moim idolem był Raul Gonzalez - zastrzega Arak. - Ale szybko się zorientowałem, że mamy inny styl gry. Teraz przykładem jest dla mnie Robert Lewandowski, który grał w niższych ligach, a dzięki ciężkiej pracy doszedł na szczyt.
Pobyt w Legii Warszawa był dla Araka najtrudniejszy w karierze. Dopiero po wypożyczeniu do Sosnowca się odbudował.
- Trenując rok temu na obozie Legii miałem nadzieję, że będę grał. Strzeliłem gola w jednym sparingu (ze Steauą Bukareszt - red.), w drugim już nie dostałem szansy i to było jasne, że nie ma dla mnie miejsca w tym zespole. Nie obraziłem się na nikogo, nie załamywałem się, ale wyznaczałem sobie kolejne cele. Dla mnie porażka to początek czegoś nowego - podkreśla.
W ubiegłym sezonie w Sosnowcu strzelił 8 goli i pomógł zająć trzecie miejsce w I lidze. Mimo to Legia zdecydowała się sprzedać go do Ruchu.
- Były zapytania z innych klubów, ale Ruch był najbardziej konkretny. Do przyjścia do Chorzowa skłoniła mnie też osoba trenera Fornalika. Dawał szansę młodym zawodnikom i liczę, że jeśli będę ciężko pracował, postawi i na mnie - planuje.
Arak już teraz wie, co będzie robił po zakończeniu kariery. - Chciałbym zostać trenerem. Studiuję wychowanie fizyczne w wyższej szkole kultury fizycznej i turystyki w Pruszkowie. Na sesjach jestem zawsze obecny. To już trzeci rok moich studiów, będę bronił licencjatu. Moja praca nosi tytuł: "Urazy w piłce nożnej a staż zawodowy" - opowiada.