- Dotarła pani tej zimy do granic swoich możliwości?
- Ja przesunęłam te granice. I to bardzo. Tuż przed igrzyskami i w ich trakcie byłam w takiej formie, jakiej być może nigdy już nie osiągnę. Bardzo silna psychicznie i fizycznie, bardzo waleczna, aż do poziomu "trupa". A to wcale nie zdarza mi się tak często. W pięciu, sześciu biegach w sezonie walczę naprawdę na całego. Tym razem wszystkie takie cztery wypadły na igrzyskach. Ale też po raz pierwszy w karierze bardzo mocno czuję, jak wielką wykonałam pracę.
Przeczytaj koniecznie: Justyna Kowalczyk wywalczyła trzy kryształowe kule
- Przed sezonem stawiała sobie pani aż tak ambitne cele?
- Konkretnych założeń nie miałam, poza jednym: dobrze wypaść. Ale teraz nie mogę powiedzieć, że nie zrealizowałam wszystkiego, skoro wygrałam w trzech głównych imprezach sezonu: igrzyskach, Tour de Ski i Pucharze Świata.
- Nie powtórzy pani słów z jesieni, że dopiero w Soczi za cztery lata będzie chciała dołożyć rywalkom?
- W Soczi chcę być znowu na wyżynach możliwości. Ale nie muszę już niczego udowadniać.
- Duże zamieszanie powstało po tym, gdy zwróciła pani uwagę na problem używania środków antyalergicznych. Nie lepiej było to uczynić po wygranym biegu?
- Wiem, że nie pomogłam swoich sprawom marketingowym, ale taki czy inny wizerunek nie jest dla mnie najważniejszy. Przede wszystkim jestem bezkompromisowa, nie potrafię i nie lubię kłamać ani robić dobrej miny do złej gry.
Czytaj dalej >>>
- Co sądzi pani o badaniu wszystkich zawodników w jednej klinice?
- Bardzo mądra idea. Myślę, że byłoby sprawiedliwie.
- Co by się stało, gdyby coś przydarzyło się trenerowi Wierietielnemu, podobno jedynemu człowiekowi, z kim może pani współpracować?
- Skończyłabym karierę. Bo nie widzę w kraju kogoś innego, z kim mogłabym pracować na tym poziomie, kogoś, kto zapewniłby mi miejsca na podium. A jeśli mam harować jak wół, to nie po to, by na mecie być dwudziesta pierwsza. Ale mojemu trenerowi nic się nie stanie i proszę nie pisać czarnych scenariuszy!
- To teraz nie o sporcie. Kiedy i gdzie pozwoli pani sobie na wakacje?
- Wiosną. W miejscu znanym tylko mnie samej.
- Jaki jest pani ideał mężczyzny?
- Ideały po świecie nie chodzą. Idealnym jest ten, kto nie jest idealny.
- A jak podoba się pani nowy przydomek: Justyna Pyskata?
- Wszystko mi jedno. Wprawdzie pyskate to może być małe dziecko, a ja dokładnie wiem, o czym mówię. Ale niech mnie nazywają, jak chcą. Co mi tam...
- Żona Andrzeja Gołoty twierdzi, ze nawet przebudzony w nocy potrafi powiedzieć, ile ma pieniędzy na koncie, w inwestycjach i w kieszeni.
- (po chwili szukania w kieszeni i wyjęciu z niej banknotów) Ja mam osiemdziesiąt złotych (śmiech). A co do inwestowania - to już moja sprawa.