Justyna Kowalczyk: Niech sobie na mnie mówią Pyskata

2010-03-29 14:18

Przyznaje, że nie wie, czy jeszcze kiedyś osiągnie taką formę, jak w trakcie igrzysk olimpijskich. Zdradza, że bez trenera Wierietielnego zakończyłaby karierę, i ujawnia, ile pieniędzy... nosi przy sobie. W szczerej rozmowie z Super Expressem i SE.pl Justyna Kowalczyk (27 l.) niczego nie owija w bawełnę.

- Dotarła pani tej zimy do granic swoich możliwości?

- Ja przesunęłam te granice. I to bardzo. Tuż przed igrzyskami i w ich trakcie byłam w takiej formie, jakiej być może nigdy już nie osiągnę. Bardzo silna psychicznie i fizycznie, bardzo waleczna, aż do poziomu "trupa". A to wcale nie zdarza mi się tak często. W pięciu, sześciu biegach w sezonie walczę naprawdę na całego. Tym razem wszystkie takie cztery wypadły na igrzyskach. Ale też po raz pierwszy w karierze bardzo mocno czuję, jak wielką wykonałam pracę.

Przeczytaj koniecznie: Justyna Kowalczyk wywalczyła trzy kryształowe kule

- Przed sezonem stawiała sobie pani aż tak ambitne cele?

- Konkretnych założeń nie miałam, poza jednym: dobrze wypaść. Ale teraz nie mogę powiedzieć, że nie zrealizowałam wszystkiego, skoro wygrałam w trzech głównych imprezach sezonu: igrzyskach, Tour de Ski i Pucharze Świata.

- Nie powtórzy pani słów z jesieni, że dopiero w Soczi za cztery lata będzie chciała dołożyć rywalkom?

- W Soczi chcę być znowu na wyżynach możliwości. Ale nie muszę już niczego udowadniać.

- Duże zamieszanie powstało po tym, gdy zwróciła pani uwagę na problem używania środków antyalergicznych. Nie lepiej było to uczynić po wygranym biegu?

- Wiem, że nie pomogłam swoich sprawom marketingowym, ale taki czy inny wizerunek nie jest dla mnie najważniejszy. Przede wszystkim jestem bezkompromisowa, nie potrafię i nie lubię kłamać ani robić dobrej miny do złej gry.

Czytaj dalej >>>


- Co sądzi pani o badaniu wszystkich zawodników w jednej klinice?

- Bardzo mądra idea. Myślę, że byłoby sprawiedliwie.

- Co by się stało, gdyby coś przydarzyło się trenerowi Wierietielnemu, podobno jedynemu człowiekowi, z kim może pani współpracować?

- Skończyłabym karierę. Bo nie widzę w kraju kogoś innego, z kim mogłabym pracować na tym poziomie, kogoś, kto zapewniłby mi miejsca na podium. A jeśli mam harować jak wół, to nie po to, by na mecie być dwudziesta pierwsza. Ale mojemu trenerowi nic się nie stanie i proszę nie pisać czarnych scenariuszy!

- To teraz nie o sporcie. Kiedy i gdzie pozwoli pani sobie na wakacje?

- Wiosną. W miejscu znanym tylko mnie samej.

- Jaki jest pani ideał mężczyzny?

- Ideały po świecie nie chodzą. Idealnym jest ten, kto nie jest idealny.

- A jak podoba się pani nowy przydomek: Justyna Pyskata?

- Wszystko mi jedno. Wprawdzie pyskate to może być małe dziecko, a ja dokładnie wiem, o czym mówię. Ale niech mnie nazywają, jak chcą. Co mi tam...

- Żona Andrzeja Gołoty twierdzi, ze nawet przebudzony w nocy potrafi powiedzieć, ile ma pieniędzy na koncie, w inwestycjach i w kieszeni.

- (po chwili szukania w kieszeni i wyjęciu z niej banknotów) Ja mam osiemdziesiąt złotych (śmiech). A co do inwestowania - to już moja sprawa.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze