Mecz dla Klosego skończył się w 37. minucie. Napastnik Bayernu Monachium zobaczył wtedy drugą żółtą kartkę i ze spuszczoną głową schodził do szatni.
- Futbol to sztuka walki, a wydaje mi się, że trafiłem w piłkę. To nie był złośliwy faul, więc sędzia mógł mnie ostrzec - tłumaczy się napastnik rodem z Opola.
To był przełomowy moment. Kilka minut później Serbowie przeprowadzili akcję, która jak się okazało, dała im zwycięstwo. Piłkę, po podaniu głową od Żigicia, do siatki wpakował Milan Jovanović (29 l.).
To jednak nie świeżo upieczony pomocnik Liverpoolu był bohaterem Serbii. Został nim bramkarz Vladimir Stojković (27 l.). Na początku drugiej połowy ręką w polu karnym zagrał Nemanja Vidić i Łukasz Podolski stanął przed szansą na wyrównanie. Jednak "Poldi" z karnego strzelił lekko i serbski bramkarz zatrzymał piłkę. Po tej wpadce urodzony w Gliwicach napastnik był wyraźnie rozbity i nie potrafił oddać nawet celnego strzału.
- Zawsze strzelam karne bardzo pewnie. Niestety, tym razem po prostu się nie udało - martwi się "Poldi".
W meczu z Serbią nie tylko Podolski był cieniem samego siebie, ale to na niego i bezmyślnie faulującego Klosego spadnie cała wina za porażkę, która mocno komplikuje sytuację Niemców w grupie D.